Tym razem Natalia została miło przywitała przez ordynatorkę, zaproponowała kawę i usiadła naprzeciw dziewczyny.
Domówienie szczegółów zajęło im niewiele czasu, kobieta wzięła potrzebne dokumenty i zaprosiła na dzień próbny następnego dnia.
Zielonooka z uśmiechem podziękowała za otrzymaną szansę i się pożegnała.
Wracając do domu chciało jej się podskakiwać z radości, w końcu będzie mogła stanąć na własne nogi.
Spokojnym krokiem dotarła do hotelu, a następnie do apartamentu 313.
Miała nadzieję, że jak najszybciej podzieli się dobrymi wiadomościami z ukochanym, jednak blondyn wciąż nie wrócił.
Zaczęła krzątać się po pokoju w poszukiwaniu czegoś do zrobienia, gdy nagle zadzwonił hotelowy telefon.
Postarała się jak najszybciej go odebrać.
- Halo?
- Dobry wieczór. Co pani sobie życzy na kolację? - odezwał się profesjonalny głos po drugiej stronie.
- Em.. Ale w jakim sensie? Kto mówi? - odparła zmieszana.
- Proszę mi wybaczyć brak taktu. Jestem tutejszym kucharzem w hotelu. Moim zadaniem jest zatroszczenie się o pani posiłki z polecenia właściciela hotelu.
Dziewczyna czuła się zażenowana w tej sytuacji, nie potrzebowała tego wszystkiego, tak naprawdę mogła sama zrobić sobie coś do jedzenia.
- Bardzo dziękuję za troskę ale nie musi się pan tym kłopotać. Z chęcią sama sobie coś przygotuje.
- Rozumiem. Gdyby miała pani jakieś życzenie to proszę dzwonić pod ten numer. - odparł zrezygnowany.
- Dobrze, tak zrobię. Miłego wieczoru.
Mimo początkowej ciszy w końcu zdezorientowany głos odpowiedział.
- Nawzajem. - po tych słowach kucharz rozłączył się.
Dziewczyna odłożyła telefon do stacji i ponownie zaczęła krzątać się po pokoju.
Na fotelu w dalszym ciągu znajdowały się wczorajsze ubrania jej ukochanego. Przypomniało jej się, że Alan od dawna miał w zwyczaju zostawiać w różnych miejscach swoje ciuchy, a potem być święcie przekonanym, że odłożył je do szafy.
Złożyła jego ciemne spodnie w kostkę, a następnie wzięła do dłoni pogniecioną koszulę.
Chciała powiesić ją do szafy, ponieważ w dalszym ciągu była świeża i pachniała jego perfumami.
Kiedy odsuwała nos od kołnierzyka, zauważyła nienaturalne wybrzuszenie w kieszonce.
Najpierw kciukiem lekko nacisnęła na to miejsce, a kiedy miała pewność, że coś się tam znajduje, to sięgnęła po to palcami.
W pierwszym momencie stała w bezruchu, nawet powieki jej nie drgnęły, kiedy przyglądała się plastikowej torebeczce.
Nie poruszyła się nawet, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, a do jej uszu dobiegł głos.
- Kochanie, wróciłem.
Blondyn podszedł do dziewczyny, która stała tyłem i nie reagowała. Zanim zdążył ją objąć, jego ukochana zrobiła krok do przodu i obróciła się w jego stronę.
- Co to jest? - spytała bardzo stanowczym tonem.
Niebieskooki dopiero teraz dostrzegł jej wyciągniętą dłoń, a w niej coś czego ona na pewno nie powinna trzymać.
- Natalia... - udało mu się w końcu coś wydusić.
Dziewczyna nie miała wątpliwości, że chłopak wie co to jest. A w niej samej obudziły się geny ojca-policjanta.
- Bierzesz narkotyki?! Zwariowałeś?! - mówiła coraz bardziej wzburzonym głosem.
Blondyn wyciągnął dłonie w uspokajającym geście i zrobił krok w jej stronę, jednak ona nie pozwalała mu się zbliżyć.
Kiedy zorientował się, że to nie ma sensu, stanął w miejscu.
- To nie moje. - odparł poważnym tonem.
Zielonooka nie spodziewała się aż tak marnej wymówki.
- Nie żartuj sobie ze mnie. - mówiła coraz bardziej zrezygnowana.
- Wiem, że to beznadziejnie wygląda. - tłumaczył. - Ale pozwól mi wyjaśnić.
Nie odpowiedziała nawet słowem, po prostu spoglądała swoimi wyczekującymi oczyma.
- W nocy pojechałem do kolegi, który miał wypadek, pamiętasz? - skłaniał ją do myślenia.
- Tak.
- Był pod wpływem, na szczęście nie stała się nikomu krzywda. Przeszukałem mu przy okazji okazji pojazd i znalazłem to. - wskazał palcem na plastikową torebkę. - Nie chciałem by znów zrobił jakąś głupotę więc zabrałem to ze sobą.
Natalia poczuła jak traci grunt pod stopami, tak łatwo oskarżyła chłopaka z którym lada moment ma brać ślub. Nie miała żadnych wątpliwości co do tej historii, przez co zrobiło jej się strasznie głupio.
Dziewczyna spuściła głowę i powiedziała:
- Przepraszam.
Spojrzała na blondyna, który po prostu otworzył swoje ramiona.
- Chodź tutaj. - odparł troskliwie.
Podeszła do niego posłusznie i wtuliła się, chowając zawstydzone spojrzenie.
Alan przyciągnął ją jak najbliżej siebie.
- To zabolało. - oświadczył nagle przygnębionym tonem. - Proszę nie myśl tak więcej.
Te słowa ukłuły ją prosto w serce, miała wyrzuty sumienia, że zamiast najpierw wyjaśnić sprawę to rzucała oskarżeniami.
- Obiecuję. - wtuliła się w niego jeszcze bardziej.
*** Tydzień później ***
Zielonooka stała przed lustrem w łazience i układała swoje włosy, kiedy zza drzwi wyłoniła się głowa blondyna.
- Skarbie... - przedłużył ostatnią literę.
- Tak? - spojrzała na ukochanego.
Niebieskooki wszedł do środka i objął ją od tyłu.
- Tylko nie pozwól by dziewczyny namówiły cię na coś głupiego. - wyszeptał jej do ucha.
- To twoje koleżanki, powinieneś je znać. - zaśmiała się.
- Dlatego Ci to mówię. - wymamrotał niezadowolony. - w dodatku to wieczór panieński.
- Obiecuję być grzeczna. - odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się.
On korzystając z okazji pocałował ją. Dziewczyna odsunęła się po chwili od niego i spytała.
- Co ty masz w planach?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Spotkam się z paroma kolegami i wypijemy po piwku. Nic konkretnego. - wyjaśnił.
Niezbyt przekonana tymi planami postanowiła jednak odpuścić. Trzy dni dzieliły ich od ich ślubu, więc była pewna, że i on będzie chciał się wyszaleć.
Blondyn ujął jej twarz dłońmi.
- Najchętniej bym ominął te trzy dni i wziął już z Tobą ten ślub. - oświadczył nie odrywając wzroku od jej oczu.
Natalii robiło się cieplej na sercu słysząc takie słowa. Była bardzo szczęśliwa, że już wkrótce stanie się jego żoną.
- Będziesz musiał jeszcze wytrzymać. - odparła z uśmiechem.
Nale obydwoje usłyszeli dzwonek telefonu, dziewczyna pierwsza do niego podskoczyła i odebrała.
W tym czasie Alan przyglądał się swojej ukochanej, w ten jedyny wieczór mógł nacieszyć swoje oczy, ponieważ nowe koleżanki Natalii namówiły ją na czarną, krótką sukienkę, która miała z tyłu srebrny zamek przechodzący przez całą linie kręgosłupa, aż do końca materiału.
Nie mógł oderwać wzroku od niej, kiedy tak niczego nie świadoma stała do niego tyłem. Nawet nie wiedziała jakie pożądania wzbudzała w swoim przyszłym mężu.
Odłożyła telefon i podeszła do ukochanego.
- Dziewczyny już na mnie czekają, baw się dobrze skarbie. - dzięki swoim szpilkom, po raz pierwszy nie musiała stawać na palcach by pocałować go w policzek.
- Ty także. - odprowadził ją wzrokiem aż w końcu zniknęła za drzwiami.
***
Im późniejsza była godzina tym zabawa w klubie rozkręcała się coraz bardziej. Już mocno pod wpływem alkoholowym koleżanki namawiały pannę młodą na kolejnego drinka.
Natalia mimo powszechnego zwyczaju pragnęła zapamiętać swój wieczór panieński aż do końca, chociaż niektórych prezentów, które otrzymała, wolała w ogóle nie pamiętać.
Jej koleżanki ponownie poszły na parkiet, w tym momencie zielonooka postanowiła posiedzieć chwilę na kanapie i zapanować nad szumem w swojej głowie.
Poczuła wielkie parcie w swoim pęcherzu, widząc jak świetnie bawią się jej znajome, postanowiła samotnie udać się do łazienki.
Po skończonej fizjologicznej czynności, stanęła przy umywalce, umyła ręce i przyjrzała się sobie w lustrze.
Wiedziała, że większość kobiet ma wątpliwości przed ślubem, jednak ona odczuwała coś jeszcze ponad to.
Pragnęła ślubu z kimś kogo kocha i ten cel miała lada moment osiągnąć, jednak pragnęła również cieszyć się tym dniem wraz z ukochanymi rodzicami. Jednak zamiast postarać się naprawić tą sytuację to ona za namową przyszłego męża, złamała swoją kartę SIM i od ucieczki nie dała żadnego znaku życia.
Było jej po prostu przykro, że tak to wszystko się potoczyło. Nawet swój własny wieczór panieński spędzała z dziewczynami, które ledwo znała.
Ponownie spojrzała sobie w oczy i zastanowiła się, czy tak wygląda szczęśliwa kobieta.
Jej przytępiony alkoholem umysł dopiero po chwili usłyszał czyjś oddech za sobą.
W lustrze zdążyła jeszcze przez chwilę przyjrzeć się napastnikowi, zanim zakrył dłonią jej usta i mocno przytrzymał ją za ramiona.
- Piśnij choćby słówko, a nie żyjesz. - wysyczał jej prosto do ucha.
Natalia czuła jak jej serce nienaturalnie przyśpiesza, jednak jej umysł kazał zachowywać spokój.
Mimo że nie powinna to spojrzała mężczyźnie prosto w oczy, co bardzo go zaskoczyło, a zarazem zdenerwowało.
Dzięki temu jednemu spojrzeniu, córka policjanta była pewna, pod jak wielkim stresem znajduje się właśnie jej oprawca.
Po paru sekundach do pomieszczenia tylko dla kobiet, wszedł kolejny mężczyzna. Zilustrował dziewczynę od góry do dołu, jakby upewniał się czy to na pewno ona.
- Na sali zrobiło się małe zamieszanie, możemy spokojnie skorzystać z tylnego wyjścia. - powiedział ten drugi.
Otworzył lekko drzwi i upewnił się, że nikt nie zwróci na nich uwagi. Dłonią wskazał by szli za nim.
Dziewczyna wiedziała, że jeśli uda im się ją stąd wyprowadzić to będzie coraz ciężej.
Wyszli z łazienki, a wzrok Natalii skierował się od razu na parkiet, jednak na nim znajdowali się teraz tylko profesjonalni tancerzy, którzy skupiali na sobie wzrok wszystkich kobiet.
Żadna osoba nie spojrzała w ich stronę, więc miała tylko jedną możliwość.
Kiedy byli w połowie drogi, czuła jak dłoń mężczyzny robi się coraz bardziej ciepła przez zdenerwowanie. Musiała działać szybko.
Ugryzła z całej siły dłoń napastnika i prawie od razu wydała z siebie krzyk, jednak drugi mężczyzna ją uprzedził.
Jedną dłonią szybko zakrył jej usta, a drugą brutalnie przybił do ściany.
Spojrzał na nią, nie ukrywając wściekłości.
- Spróbuj jeszcze raz a będziesz martwa. - syknął.
Wtedy spojrzała ponownie na ściany, mając nadzieję, że ktokolwiek zwrócił na nich uwagę. Myślała, że ma szczęście widząc na sobie wzrok kobiety. Kobiety, która tego wieczora z nią świętowała i do której miała zaufanie. Mimo że nie spędziła dużo czasu w tym mieście, to miała nadzieję, że zostaną dobrymi przyjaciółkami.
Wiktoria, sekretarka a zarazem przyjaciółka Alana, wyraźnie się jej przyglądała, by na końcu uśmiechnąć się i odwrócić wzrok w stronę sceny.
Mimo wcześniejszej brutalności mężczyzny, który stał przed nią, poczuła się jakby to właśnie od niej dostała w twarz.
Miała taki mętlik w głowie, że pozwoliła się spokojnie prowadzić, bez zbędnego oporu.
Nie rozumiała czemu Wiktoria nie zareagowała. Czyżby jakiś panieński żart na imprezie?
Nie. Nie miała wątpliwości, że ci mężczyźni są poważni i bardzo zestresowani.
Doszli do miejsca gdzie stało czarne auto typu Combi. Otworzyli bagażnik i wzięli z niego sznur, którym związali dłonie dziewczyny na plecach. Następnie również włożyli jej worek na głowę i wsadzili ją do bagażnika.
Sami zaś zasiedli w aucie i ruszyli.
- A nie mówiłem, że trzeba było jej po prostu wrzucić jakąś pigułę?! Obyłoby się bez tego teatru. - spoglądał wściekle na odcisk zębów dziewczyny.
- Wiem, ale szef zabronił nam podawania jej czegokolwiek. - odparł, próbując go uspokoić.
W końcu dotarli na miejsce i mogli spokojnie odetchnąć, że to już prawie koniec tej przygody. Zaparkowali auto na podziemnym parkingu i otworzyli bagażnik. Mężczyzna ze śladem na dłoni tym razem postanowił zostawić eskortowanie dziewczyny swojemu współpracownikowi.
Mężczyzna wyciągnął dziewczynę i postawił ją na nogi.
- Żadnych numerów. - ponownie jej zagroził.
Przeszli spory kawałek, aż w końcu dotarli do windy. Wcisnęli przycisk z numerem czterdzieści i jechali w ciszy. Najpierw wyszedł jeden z nich, a dopiero następnie ten drugi z dziewczyną.
Przemaszerowali kolejne metry, mężczyzna wyciągnął kartę magnetyczną i przejechał nią po czytniku. Nacisnął na klamkę i weszli do środka...
Przeszli przez salon, aż w końcu wepchnęli ją do jednego z pomieszczeń i zamknęli drzwi.
- No wreszcie. - odetchnął. - Chodźmy zapalić.
Nie musiał drugi raz powtarzać. Jego kolega również niczego bardziej w tej chwili nie pragnął jak dokarmienia raka.
Stali na balkonie, co chwilę wypuszczając z siebie biały dym.
- To już chyba zaszło za daleko. - powiedział nagle ten pogryziony.
- Lepiej siedź cicho Robert. - skarcił go. - Siedzimy po uszu w tym bagnie, nie ma powrotu. Zresztą to oni zaczęli.
Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk przesuwanej karty magnetycznej.
- Szef wrócił. - szepnął do kolegi.
Wysoki mężczyzna w garniturze wszedł do pomieszczenia. Przed nim ustawili się jego pracownicy.
- Witam panowie. - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Rozumiem, że zadanie wykonane?
- Naturalnie szefie. - odparł jeden z nich.
- Świetnie. - powiedział zadowolony.
Podszedł do barku i sięgnął po szklankę i whiskey. Nalał sobie jedną czwartą i wypił na raz. Położył szklankę na blat i ponownie zwrócił się do pracowników.
- Więc... Gdzie ona jest?
- Tam gdzie ustalaliśmy. - wskazał dłonią na pokój obok.
Robert został w salonie, kiedy jego kolega wprowadzał szefa do kolejnego pomieszczenia. Stał i obserwował ich plecy, aż w końcu i jego sparaliżował strach.
Na własne oczy widział jak szef uderzył jego kolegę, tak że ten, aż odbił się od ściany a z jego nosa ciurkiem spływała krew, mimo to od razu wybiegł z hotelowego pokoju.
Szef teraz skupił swój wzrok na Robercie, dając mu do zrozumienia, że również pownien zaangażować się w poszukiwania.
Bez dłuższego namysłu również wybiegł, by tylko zejść z oczy szefa.
***
Natalia upewniła się, że wszyscy ulotnili się z pokoju. Wygramoliła się spod łóżka i na bosaka wybiegła. Czuła się niesamowitą szczęściarą widząc otwarte drzwi, tylko one ją dzieliły od wygrania z porywaczami. Jeszcze bardziej przyśpieszyła w stronę wolności.
Kiedy miała już przekraczać próg, ktoś nagle pojawił się przed nią, tak jakby stał tam cały czas i tylko czekał.
Nie zdążyła zareagować i odbiła się od ciała mężczyzny.
Myślała, że czeka ją bliskie spotkanie z podłogą, jednak mężczyzna złapał ją szybkim ruchem za ramiona i przytrzymał.
Dopiero teraz miała okazję bliżej przyjrzeć się osobie zwanej "szefem".
Pierwsze były oczy, które wpatrywały się w nią. Nigdy wcześniej nie widziała u kogoś takiego ciemnego odcienia niebieskiego. Były jak wzburzone morze podczas wichru, jak ciemne chmury, które w każdej chwili mogą ciskać piorunami.
Czarne włosy, które z powodu później pory były już w lekkim nieładzie, w dalszym ciągu nadawały się na okładkę jakiegoś magazynu.
Był od niej dużo wyższy, jego wzrost mogła porównać ze wzrostem swojego ukochanego.
Nie był też specjalnie szeroki, jednak jego garnitur wskazywał na to, że jest umięśniony.
Klnęła na siebie w myślach, nie wiedząc gdzie popełniła błąd.
Brunet widząc jej zmieszanie, uśmiechnął się.
- Twoje szpilki wystawały spod łóżka. - odezwał się w końcu.
Dziewczyna próbowała sobie to wszystko poukładać, i rzeczywiście doszła do wniosku, że mogła przeoczyć tak ważny szczegół.
Jednak zastanawiało ją jedno, czemu uderzył tamtego mężczyznę, skoro wiedział, że nigdzie nie uciekła?
Czuła, że brunet nie trzyma jej mocno, więc zrobiła parę kroków do tyłu.
Bała się, czuła się pod ogromną presją tych niebezpiecznych oczu. Mimo że się uśmiechał, wiedziała że to tylko pozory.
W dodatku miała przeczucie, że wszystkie rady jej ojca się po prostu nie sprawdzą w tej sytuacji.
- Kim jesteś? - zadała jedno z wielu pytań.
Mężczyzna zrobił krok w jej stronę, nie spuszczając z niej wzroku.
- Jakby to powiedzieć... jestem konkurentem twojego chłopaka. Mamy parę niedokończonych spraw.
Zielonooka spojrzała na niego zaskoczona.
- Musieliście mnie z kimś pomylić. Mój chłopak na pewno nie ma z wami nic wspólnego. Pozwól mi do niego zadzwonić, a wszystko się wyjaśni.
- Naprawdę myślisz, że odbierze podczas własnego wieczoru kawalerskiego? Pewnie już dawno śpi gdzieś pijany. - odparł rozbawiony.
Natalii zaświeciła się czerwona lampka w głowie. Czuła, że ta osoba zna jej ukochanego. Jednak dalej nie rozumiała co tu robi.
Po raz pierwszy spuścił z niej wzrok i wyciągnął telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki. Wybrał jakiś kontakt i zadzwonił. Osoba po drugiej stronie odebrała niemal natychmiast.
- Mam ją. Możecie wracać do domu, a o tym co się stało pogadamy później. - powiedziała chłodno i rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.
Adrenalina w ciele dziewczyny zaczęła spadać, a im mniej jej było, tym większy pojawiał się strach. Była sama w pomieszczeniu z mężczyzną, o którym nie wiedziała praktycznie nic.
- Czego ode mnie chcesz? - starała się wyglądać na odważną.
Niebieskooki podszedł do niej i zanim zdążyła się wycofać, położył dłonie na jej ramionach.
- Póki co chcę, byś tu została, dopóki ne wyjaśnię z Alanem parę spraw. Od ciebie zależy czy będziesz tutaj jako gość czy zakładnik.
W jej oczach widać było zrozumienie, jednak w jej sercu knuła się kolejna opcja ucieczki. Sam dał jej mozliwość udawania współpracy.
Stanął za nią i dalej trzymając jej barki, zaprowadził ją z powrotem do pokoju, w którym znajdowała się wcześniej.
- Tutaj możesz spać, naprzeciwko masz łazienkę. - wyjaśnił krótko.
Puścił ją a sam podszedł do szafy i wyciągnął z niej jedną ze swoich koszul. Położył ją na pobliskiej komodzie.
- Możesz się w nią przebrać.
Szatynka czuła jak jej twarz nabiera koloru czerwieni. W końcu dla niej nie do pomyślenia było włożenie koszuli obcego faceta i paradowaniu tak przy nim.
- Nie zamierzam z tego korzystać. - postawiła sprawę jasno.
Ciemne tęczówki dokładnie zilustrowały dziewczynę od stóp do głowy.
- Jak wolisz, ale nie sądzę byś mogła dobrze spać w tym ubraniu. - powiedział z nutką sarkazmu.
- Nie twoja sprawa. - odwróciła się do niego palcami by ukryć swoje zawstydzenie.
Brunet jednak zignorował to zachowanie. Wyciągnął jeszcze jedną rzecz z szafy a potem zaczął wychodzić. Dopiero widok jego pleców sprawił, że Natalia zaczęła trzeźwo myśleć.
- Emm... - wydała z siebie pierwszy lepszy dźwięk.
Brunet odwrócił tylko głowę i spojrzał zadowolony, dobrze wiedział co się wydarzy, jednak postanowił sam nie wychodzić z inicjatywą.
Spoglądał na nią wyczekująco.
- Mógłbyś rozwiązać moje ręce? - spytała nieco zakłopotana.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i odwrócił w jej stronę.
- To zależy czy chcesz być moim gościem. - przypomniał swoje wcześniejsze słowa.
- Nie chcę. - odparła zdecydowanie. - Jednak to lepsze od bycia zakładnikiem.
- Mądra decyzja. - pochwalił.
Przeszedł koło niej i zatrzymał się koło komody. Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej mały rozkładany nóż.
Ponownie stanął za plecami dziewczyny, w tej ciszy mógł dostrzec jak bardzo szatynka stara się zgrywać odważną.
Opuszkami palców przejechał po linii jej ramienia aż do nadgarstka, tym bardziej mógł poczuć strach dziewczyny.
- Nie bój się. - powiedział łagodnym tonem.
Ona postanowiła nie skomentować tego co zrobił ani tego co powiedział. W końcu jak mogła się nie bać w tej sytuacji?
Brunet powoli nacinał linę, aż w końcu sznur został przeciętny a jej dłonie uwolnione. Zielonooka pomasowała zaczerwienione miejsca na jej nadgarstkach.
- Dziękuję. - To słowo samo wyszło z jej ust, jakby zupełnie zapomniała, że to przez niego była związana.
- Nie ma sprawy. - odparł cicho, a następnie wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Szatynka zerknęła jeszcze na koszulę od jej porywacza, a potem ze wzdechnięciem położyła się do łóżka, pod którym niedawno się chowała.
Od początku wiedziała, że ten mężczyzna ma równie długą noc za sobą, tak samo jak i ona. Gra toczyła się teraz o to, kto zaśnie pierwszy.
Z wielkim trudem i ciężkimi powiekami wytrwała do szóstej rano. Była pewna, że osoba w drugim pokoju musi już spać, a to oznaczało jej kolejną szansę.
Wstała z łóżka i na palcach przedostała się do kolejnego pomieszczenia. Rozejrzała się i ponownie uwierzyła w swoje szczęście. Pozwoliła sobie tylko na chwilę zerknąć na bruneta by upewnić się, że na pewno śpi. Jednak sytuacja, że mężczyzna leżał tylko w luźnych długich spodniach, nie ułatwiała jej zadania.
Podeszła do drzwi i delikatnie nacisnęła klamkę, niestety drzwi okazały się zamknięte. Koło nich znajdował się czytnik na magnetyczną kartę, a owa karta znajdowała się na stoliku zaraz koło kanapy na której spał brunet.
W tej chwili uświadomiła sobie, że jej przygoda dopiero się zaczyna.
Przepraszam za opóźnienie, jednak już staram się wrócić do rytmu. Pisanie rozdziału w zeszycie a później przepisywanie go na tableta to dwa razy więcej pracy, jednak tylko w taki sposób potrafię wykrzesać z sobie wenę. Do następnego rozdziału!