Tym razem Natalia została miło przywitała przez ordynatorkę, zaproponowała kawę i usiadła naprzeciw dziewczyny.
Domówienie szczegółów zajęło im niewiele czasu, kobieta wzięła potrzebne dokumenty i zaprosiła na dzień próbny następnego dnia.
Zielonooka z uśmiechem podziękowała za otrzymaną szansę i się pożegnała.
Wracając do domu chciało jej się podskakiwać z radości, w końcu będzie mogła stanąć na własne nogi.
Spokojnym krokiem dotarła do hotelu, a następnie do apartamentu 313.
Miała nadzieję, że jak najszybciej podzieli się dobrymi wiadomościami z ukochanym, jednak blondyn wciąż nie wrócił.
Zaczęła krzątać się po pokoju w poszukiwaniu czegoś do zrobienia, gdy nagle zadzwonił hotelowy telefon.
Postarała się jak najszybciej go odebrać.
- Halo?
- Dobry wieczór. Co pani sobie życzy na kolację? - odezwał się profesjonalny głos po drugiej stronie.
- Em.. Ale w jakim sensie? Kto mówi? - odparła zmieszana.
- Proszę mi wybaczyć brak taktu. Jestem tutejszym kucharzem w hotelu. Moim zadaniem jest zatroszczenie się o pani posiłki z polecenia właściciela hotelu.
Dziewczyna czuła się zażenowana w tej sytuacji, nie potrzebowała tego wszystkiego, tak naprawdę mogła sama zrobić sobie coś do jedzenia.
- Bardzo dziękuję za troskę ale nie musi się pan tym kłopotać. Z chęcią sama sobie coś przygotuje.
- Rozumiem. Gdyby miała pani jakieś życzenie to proszę dzwonić pod ten numer. - odparł zrezygnowany.
- Dobrze, tak zrobię. Miłego wieczoru.
Mimo początkowej ciszy w końcu zdezorientowany głos odpowiedział.
- Nawzajem. - po tych słowach kucharz rozłączył się.
Dziewczyna odłożyła telefon do stacji i ponownie zaczęła krzątać się po pokoju.
Na fotelu w dalszym ciągu znajdowały się wczorajsze ubrania jej ukochanego. Przypomniało jej się, że Alan od dawna miał w zwyczaju zostawiać w różnych miejscach swoje ciuchy, a potem być święcie przekonanym, że odłożył je do szafy.
Złożyła jego ciemne spodnie w kostkę, a następnie wzięła do dłoni pogniecioną koszulę.
Chciała powiesić ją do szafy, ponieważ w dalszym ciągu była świeża i pachniała jego perfumami.
Kiedy odsuwała nos od kołnierzyka, zauważyła nienaturalne wybrzuszenie w kieszonce.
Najpierw kciukiem lekko nacisnęła na to miejsce, a kiedy miała pewność, że coś się tam znajduje, to sięgnęła po to palcami.
W pierwszym momencie stała w bezruchu, nawet powieki jej nie drgnęły, kiedy przyglądała się plastikowej torebeczce.
Nie poruszyła się nawet, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, a do jej uszu dobiegł głos.
- Kochanie, wróciłem.
Blondyn podszedł do dziewczyny, która stała tyłem i nie reagowała. Zanim zdążył ją objąć, jego ukochana zrobiła krok do przodu i obróciła się w jego stronę.
- Co to jest? - spytała bardzo stanowczym tonem.
Niebieskooki dopiero teraz dostrzegł jej wyciągniętą dłoń, a w niej coś czego ona na pewno nie powinna trzymać.
- Natalia... - udało mu się w końcu coś wydusić.
Dziewczyna nie miała wątpliwości, że chłopak wie co to jest. A w niej samej obudziły się geny ojca-policjanta.
- Bierzesz narkotyki?! Zwariowałeś?! - mówiła coraz bardziej wzburzonym głosem.
Blondyn wyciągnął dłonie w uspokajającym geście i zrobił krok w jej stronę, jednak ona nie pozwalała mu się zbliżyć.
Kiedy zorientował się, że to nie ma sensu, stanął w miejscu.
- To nie moje. - odparł poważnym tonem.
Zielonooka nie spodziewała się aż tak marnej wymówki.
- Nie żartuj sobie ze mnie. - mówiła coraz bardziej zrezygnowana.
- Wiem, że to beznadziejnie wygląda. - tłumaczył. - Ale pozwól mi wyjaśnić.
Nie odpowiedziała nawet słowem, po prostu spoglądała swoimi wyczekującymi oczyma.
- W nocy pojechałem do kolegi, który miał wypadek, pamiętasz? - skłaniał ją do myślenia.
- Tak.
- Był pod wpływem, na szczęście nie stała się nikomu krzywda. Przeszukałem mu przy okazji okazji pojazd i znalazłem to. - wskazał palcem na plastikową torebkę. - Nie chciałem by znów zrobił jakąś głupotę więc zabrałem to ze sobą.
Natalia poczuła jak traci grunt pod stopami, tak łatwo oskarżyła chłopaka z którym lada moment ma brać ślub. Nie miała żadnych wątpliwości co do tej historii, przez co zrobiło jej się strasznie głupio.
Dziewczyna spuściła głowę i powiedziała:
- Przepraszam.
Spojrzała na blondyna, który po prostu otworzył swoje ramiona.
- Chodź tutaj. - odparł troskliwie.
Podeszła do niego posłusznie i wtuliła się, chowając zawstydzone spojrzenie.
Alan przyciągnął ją jak najbliżej siebie.
- To zabolało. - oświadczył nagle przygnębionym tonem. - Proszę nie myśl tak więcej.
Te słowa ukłuły ją prosto w serce, miała wyrzuty sumienia, że zamiast najpierw wyjaśnić sprawę to rzucała oskarżeniami.
- Obiecuję. - wtuliła się w niego jeszcze bardziej.
*** Tydzień później ***
Zielonooka stała przed lustrem w łazience i układała swoje włosy, kiedy zza drzwi wyłoniła się głowa blondyna.
- Skarbie... - przedłużył ostatnią literę.
- Tak? - spojrzała na ukochanego.
Niebieskooki wszedł do środka i objął ją od tyłu.
- Tylko nie pozwól by dziewczyny namówiły cię na coś głupiego. - wyszeptał jej do ucha.
- To twoje koleżanki, powinieneś je znać. - zaśmiała się.
- Dlatego Ci to mówię. - wymamrotał niezadowolony. - w dodatku to wieczór panieński.
- Obiecuję być grzeczna. - odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się.
On korzystając z okazji pocałował ją. Dziewczyna odsunęła się po chwili od niego i spytała.
- Co ty masz w planach?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Spotkam się z paroma kolegami i wypijemy po piwku. Nic konkretnego. - wyjaśnił.
Niezbyt przekonana tymi planami postanowiła jednak odpuścić. Trzy dni dzieliły ich od ich ślubu, więc była pewna, że i on będzie chciał się wyszaleć.
Blondyn ujął jej twarz dłońmi.
- Najchętniej bym ominął te trzy dni i wziął już z Tobą ten ślub. - oświadczył nie odrywając wzroku od jej oczu.
Natalii robiło się cieplej na sercu słysząc takie słowa. Była bardzo szczęśliwa, że już wkrótce stanie się jego żoną.
- Będziesz musiał jeszcze wytrzymać. - odparła z uśmiechem.
Nale obydwoje usłyszeli dzwonek telefonu, dziewczyna pierwsza do niego podskoczyła i odebrała.
W tym czasie Alan przyglądał się swojej ukochanej, w ten jedyny wieczór mógł nacieszyć swoje oczy, ponieważ nowe koleżanki Natalii namówiły ją na czarną, krótką sukienkę, która miała z tyłu srebrny zamek przechodzący przez całą linie kręgosłupa, aż do końca materiału.
Nie mógł oderwać wzroku od niej, kiedy tak niczego nie świadoma stała do niego tyłem. Nawet nie wiedziała jakie pożądania wzbudzała w swoim przyszłym mężu.
Odłożyła telefon i podeszła do ukochanego.
- Dziewczyny już na mnie czekają, baw się dobrze skarbie. - dzięki swoim szpilkom, po raz pierwszy nie musiała stawać na palcach by pocałować go w policzek.
- Ty także. - odprowadził ją wzrokiem aż w końcu zniknęła za drzwiami.
***
Im późniejsza była godzina tym zabawa w klubie rozkręcała się coraz bardziej. Już mocno pod wpływem alkoholowym koleżanki namawiały pannę młodą na kolejnego drinka.
Natalia mimo powszechnego zwyczaju pragnęła zapamiętać swój wieczór panieński aż do końca, chociaż niektórych prezentów, które otrzymała, wolała w ogóle nie pamiętać.
Jej koleżanki ponownie poszły na parkiet, w tym momencie zielonooka postanowiła posiedzieć chwilę na kanapie i zapanować nad szumem w swojej głowie.
Poczuła wielkie parcie w swoim pęcherzu, widząc jak świetnie bawią się jej znajome, postanowiła samotnie udać się do łazienki.
Po skończonej fizjologicznej czynności, stanęła przy umywalce, umyła ręce i przyjrzała się sobie w lustrze.
Wiedziała, że większość kobiet ma wątpliwości przed ślubem, jednak ona odczuwała coś jeszcze ponad to.
Pragnęła ślubu z kimś kogo kocha i ten cel miała lada moment osiągnąć, jednak pragnęła również cieszyć się tym dniem wraz z ukochanymi rodzicami. Jednak zamiast postarać się naprawić tą sytuację to ona za namową przyszłego męża, złamała swoją kartę SIM i od ucieczki nie dała żadnego znaku życia.
Było jej po prostu przykro, że tak to wszystko się potoczyło. Nawet swój własny wieczór panieński spędzała z dziewczynami, które ledwo znała.
Ponownie spojrzała sobie w oczy i zastanowiła się, czy tak wygląda szczęśliwa kobieta.
Jej przytępiony alkoholem umysł dopiero po chwili usłyszał czyjś oddech za sobą.
W lustrze zdążyła jeszcze przez chwilę przyjrzeć się napastnikowi, zanim zakrył dłonią jej usta i mocno przytrzymał ją za ramiona.
- Piśnij choćby słówko, a nie żyjesz. - wysyczał jej prosto do ucha.
Natalia czuła jak jej serce nienaturalnie przyśpiesza, jednak jej umysł kazał zachowywać spokój.
Mimo że nie powinna to spojrzała mężczyźnie prosto w oczy, co bardzo go zaskoczyło, a zarazem zdenerwowało.
Dzięki temu jednemu spojrzeniu, córka policjanta była pewna, pod jak wielkim stresem znajduje się właśnie jej oprawca.
Po paru sekundach do pomieszczenia tylko dla kobiet, wszedł kolejny mężczyzna. Zilustrował dziewczynę od góry do dołu, jakby upewniał się czy to na pewno ona.
- Na sali zrobiło się małe zamieszanie, możemy spokojnie skorzystać z tylnego wyjścia. - powiedział ten drugi.
Otworzył lekko drzwi i upewnił się, że nikt nie zwróci na nich uwagi. Dłonią wskazał by szli za nim.
Dziewczyna wiedziała, że jeśli uda im się ją stąd wyprowadzić to będzie coraz ciężej.
Wyszli z łazienki, a wzrok Natalii skierował się od razu na parkiet, jednak na nim znajdowali się teraz tylko profesjonalni tancerzy, którzy skupiali na sobie wzrok wszystkich kobiet.
Żadna osoba nie spojrzała w ich stronę, więc miała tylko jedną możliwość.
Kiedy byli w połowie drogi, czuła jak dłoń mężczyzny robi się coraz bardziej ciepła przez zdenerwowanie. Musiała działać szybko.
Ugryzła z całej siły dłoń napastnika i prawie od razu wydała z siebie krzyk, jednak drugi mężczyzna ją uprzedził.
Jedną dłonią szybko zakrył jej usta, a drugą brutalnie przybił do ściany.
Spojrzał na nią, nie ukrywając wściekłości.
- Spróbuj jeszcze raz a będziesz martwa. - syknął.
Wtedy spojrzała ponownie na ściany, mając nadzieję, że ktokolwiek zwrócił na nich uwagę. Myślała, że ma szczęście widząc na sobie wzrok kobiety. Kobiety, która tego wieczora z nią świętowała i do której miała zaufanie. Mimo że nie spędziła dużo czasu w tym mieście, to miała nadzieję, że zostaną dobrymi przyjaciółkami.
Wiktoria, sekretarka a zarazem przyjaciółka Alana, wyraźnie się jej przyglądała, by na końcu uśmiechnąć się i odwrócić wzrok w stronę sceny.
Mimo wcześniejszej brutalności mężczyzny, który stał przed nią, poczuła się jakby to właśnie od niej dostała w twarz.
Miała taki mętlik w głowie, że pozwoliła się spokojnie prowadzić, bez zbędnego oporu.
Nie rozumiała czemu Wiktoria nie zareagowała. Czyżby jakiś panieński żart na imprezie?
Nie. Nie miała wątpliwości, że ci mężczyźni są poważni i bardzo zestresowani.
Doszli do miejsca gdzie stało czarne auto typu Combi. Otworzyli bagażnik i wzięli z niego sznur, którym związali dłonie dziewczyny na plecach. Następnie również włożyli jej worek na głowę i wsadzili ją do bagażnika.
Sami zaś zasiedli w aucie i ruszyli.
- A nie mówiłem, że trzeba było jej po prostu wrzucić jakąś pigułę?! Obyłoby się bez tego teatru. - spoglądał wściekle na odcisk zębów dziewczyny.
- Wiem, ale szef zabronił nam podawania jej czegokolwiek. - odparł, próbując go uspokoić.
W końcu dotarli na miejsce i mogli spokojnie odetchnąć, że to już prawie koniec tej przygody. Zaparkowali auto na podziemnym parkingu i otworzyli bagażnik. Mężczyzna ze śladem na dłoni tym razem postanowił zostawić eskortowanie dziewczyny swojemu współpracownikowi.
Mężczyzna wyciągnął dziewczynę i postawił ją na nogi.
- Żadnych numerów. - ponownie jej zagroził.
Przeszli spory kawałek, aż w końcu dotarli do windy. Wcisnęli przycisk z numerem czterdzieści i jechali w ciszy. Najpierw wyszedł jeden z nich, a dopiero następnie ten drugi z dziewczyną.
Przemaszerowali kolejne metry, mężczyzna wyciągnął kartę magnetyczną i przejechał nią po czytniku. Nacisnął na klamkę i weszli do środka...
Przeszli przez salon, aż w końcu wepchnęli ją do jednego z pomieszczeń i zamknęli drzwi.
- No wreszcie. - odetchnął. - Chodźmy zapalić.
Nie musiał drugi raz powtarzać. Jego kolega również niczego bardziej w tej chwili nie pragnął jak dokarmienia raka.
Stali na balkonie, co chwilę wypuszczając z siebie biały dym.
- To już chyba zaszło za daleko. - powiedział nagle ten pogryziony.
- Lepiej siedź cicho Robert. - skarcił go. - Siedzimy po uszu w tym bagnie, nie ma powrotu. Zresztą to oni zaczęli.
Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk przesuwanej karty magnetycznej.
- Szef wrócił. - szepnął do kolegi.
Wysoki mężczyzna w garniturze wszedł do pomieszczenia. Przed nim ustawili się jego pracownicy.
- Witam panowie. - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Rozumiem, że zadanie wykonane?
- Naturalnie szefie. - odparł jeden z nich.
- Świetnie. - powiedział zadowolony.
Podszedł do barku i sięgnął po szklankę i whiskey. Nalał sobie jedną czwartą i wypił na raz. Położył szklankę na blat i ponownie zwrócił się do pracowników.
- Więc... Gdzie ona jest?
- Tam gdzie ustalaliśmy. - wskazał dłonią na pokój obok.
Robert został w salonie, kiedy jego kolega wprowadzał szefa do kolejnego pomieszczenia. Stał i obserwował ich plecy, aż w końcu i jego sparaliżował strach.
Na własne oczy widział jak szef uderzył jego kolegę, tak że ten, aż odbił się od ściany a z jego nosa ciurkiem spływała krew, mimo to od razu wybiegł z hotelowego pokoju.
Szef teraz skupił swój wzrok na Robercie, dając mu do zrozumienia, że również pownien zaangażować się w poszukiwania.
Bez dłuższego namysłu również wybiegł, by tylko zejść z oczy szefa.
***
Natalia upewniła się, że wszyscy ulotnili się z pokoju. Wygramoliła się spod łóżka i na bosaka wybiegła. Czuła się niesamowitą szczęściarą widząc otwarte drzwi, tylko one ją dzieliły od wygrania z porywaczami. Jeszcze bardziej przyśpieszyła w stronę wolności.
Kiedy miała już przekraczać próg, ktoś nagle pojawił się przed nią, tak jakby stał tam cały czas i tylko czekał.
Nie zdążyła zareagować i odbiła się od ciała mężczyzny.
Myślała, że czeka ją bliskie spotkanie z podłogą, jednak mężczyzna złapał ją szybkim ruchem za ramiona i przytrzymał.
Dopiero teraz miała okazję bliżej przyjrzeć się osobie zwanej "szefem".
Pierwsze były oczy, które wpatrywały się w nią. Nigdy wcześniej nie widziała u kogoś takiego ciemnego odcienia niebieskiego. Były jak wzburzone morze podczas wichru, jak ciemne chmury, które w każdej chwili mogą ciskać piorunami.
Czarne włosy, które z powodu później pory były już w lekkim nieładzie, w dalszym ciągu nadawały się na okładkę jakiegoś magazynu.
Był od niej dużo wyższy, jego wzrost mogła porównać ze wzrostem swojego ukochanego.
Nie był też specjalnie szeroki, jednak jego garnitur wskazywał na to, że jest umięśniony.
Klnęła na siebie w myślach, nie wiedząc gdzie popełniła błąd.
Brunet widząc jej zmieszanie, uśmiechnął się.
- Twoje szpilki wystawały spod łóżka. - odezwał się w końcu.
Dziewczyna próbowała sobie to wszystko poukładać, i rzeczywiście doszła do wniosku, że mogła przeoczyć tak ważny szczegół.
Jednak zastanawiało ją jedno, czemu uderzył tamtego mężczyznę, skoro wiedział, że nigdzie nie uciekła?
Czuła, że brunet nie trzyma jej mocno, więc zrobiła parę kroków do tyłu.
Bała się, czuła się pod ogromną presją tych niebezpiecznych oczu. Mimo że się uśmiechał, wiedziała że to tylko pozory.
W dodatku miała przeczucie, że wszystkie rady jej ojca się po prostu nie sprawdzą w tej sytuacji.
- Kim jesteś? - zadała jedno z wielu pytań.
Mężczyzna zrobił krok w jej stronę, nie spuszczając z niej wzroku.
- Jakby to powiedzieć... jestem konkurentem twojego chłopaka. Mamy parę niedokończonych spraw.
Zielonooka spojrzała na niego zaskoczona.
- Musieliście mnie z kimś pomylić. Mój chłopak na pewno nie ma z wami nic wspólnego. Pozwól mi do niego zadzwonić, a wszystko się wyjaśni.
- Naprawdę myślisz, że odbierze podczas własnego wieczoru kawalerskiego? Pewnie już dawno śpi gdzieś pijany. - odparł rozbawiony.
Natalii zaświeciła się czerwona lampka w głowie. Czuła, że ta osoba zna jej ukochanego. Jednak dalej nie rozumiała co tu robi.
Po raz pierwszy spuścił z niej wzrok i wyciągnął telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki. Wybrał jakiś kontakt i zadzwonił. Osoba po drugiej stronie odebrała niemal natychmiast.
- Mam ją. Możecie wracać do domu, a o tym co się stało pogadamy później. - powiedziała chłodno i rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.
Adrenalina w ciele dziewczyny zaczęła spadać, a im mniej jej było, tym większy pojawiał się strach. Była sama w pomieszczeniu z mężczyzną, o którym nie wiedziała praktycznie nic.
- Czego ode mnie chcesz? - starała się wyglądać na odważną.
Niebieskooki podszedł do niej i zanim zdążyła się wycofać, położył dłonie na jej ramionach.
- Póki co chcę, byś tu została, dopóki ne wyjaśnię z Alanem parę spraw. Od ciebie zależy czy będziesz tutaj jako gość czy zakładnik.
W jej oczach widać było zrozumienie, jednak w jej sercu knuła się kolejna opcja ucieczki. Sam dał jej mozliwość udawania współpracy.
Stanął za nią i dalej trzymając jej barki, zaprowadził ją z powrotem do pokoju, w którym znajdowała się wcześniej.
- Tutaj możesz spać, naprzeciwko masz łazienkę. - wyjaśnił krótko.
Puścił ją a sam podszedł do szafy i wyciągnął z niej jedną ze swoich koszul. Położył ją na pobliskiej komodzie.
- Możesz się w nią przebrać.
Szatynka czuła jak jej twarz nabiera koloru czerwieni. W końcu dla niej nie do pomyślenia było włożenie koszuli obcego faceta i paradowaniu tak przy nim.
- Nie zamierzam z tego korzystać. - postawiła sprawę jasno.
Ciemne tęczówki dokładnie zilustrowały dziewczynę od stóp do głowy.
- Jak wolisz, ale nie sądzę byś mogła dobrze spać w tym ubraniu. - powiedział z nutką sarkazmu.
- Nie twoja sprawa. - odwróciła się do niego palcami by ukryć swoje zawstydzenie.
Brunet jednak zignorował to zachowanie. Wyciągnął jeszcze jedną rzecz z szafy a potem zaczął wychodzić. Dopiero widok jego pleców sprawił, że Natalia zaczęła trzeźwo myśleć.
- Emm... - wydała z siebie pierwszy lepszy dźwięk.
Brunet odwrócił tylko głowę i spojrzał zadowolony, dobrze wiedział co się wydarzy, jednak postanowił sam nie wychodzić z inicjatywą.
Spoglądał na nią wyczekująco.
- Mógłbyś rozwiązać moje ręce? - spytała nieco zakłopotana.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i odwrócił w jej stronę.
- To zależy czy chcesz być moim gościem. - przypomniał swoje wcześniejsze słowa.
- Nie chcę. - odparła zdecydowanie. - Jednak to lepsze od bycia zakładnikiem.
- Mądra decyzja. - pochwalił.
Przeszedł koło niej i zatrzymał się koło komody. Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej mały rozkładany nóż.
Ponownie stanął za plecami dziewczyny, w tej ciszy mógł dostrzec jak bardzo szatynka stara się zgrywać odważną.
Opuszkami palców przejechał po linii jej ramienia aż do nadgarstka, tym bardziej mógł poczuć strach dziewczyny.
- Nie bój się. - powiedział łagodnym tonem.
Ona postanowiła nie skomentować tego co zrobił ani tego co powiedział. W końcu jak mogła się nie bać w tej sytuacji?
Brunet powoli nacinał linę, aż w końcu sznur został przeciętny a jej dłonie uwolnione. Zielonooka pomasowała zaczerwienione miejsca na jej nadgarstkach.
- Dziękuję. - To słowo samo wyszło z jej ust, jakby zupełnie zapomniała, że to przez niego była związana.
- Nie ma sprawy. - odparł cicho, a następnie wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Szatynka zerknęła jeszcze na koszulę od jej porywacza, a potem ze wzdechnięciem położyła się do łóżka, pod którym niedawno się chowała.
Od początku wiedziała, że ten mężczyzna ma równie długą noc za sobą, tak samo jak i ona. Gra toczyła się teraz o to, kto zaśnie pierwszy.
Z wielkim trudem i ciężkimi powiekami wytrwała do szóstej rano. Była pewna, że osoba w drugim pokoju musi już spać, a to oznaczało jej kolejną szansę.
Wstała z łóżka i na palcach przedostała się do kolejnego pomieszczenia. Rozejrzała się i ponownie uwierzyła w swoje szczęście. Pozwoliła sobie tylko na chwilę zerknąć na bruneta by upewnić się, że na pewno śpi. Jednak sytuacja, że mężczyzna leżał tylko w luźnych długich spodniach, nie ułatwiała jej zadania.
Podeszła do drzwi i delikatnie nacisnęła klamkę, niestety drzwi okazały się zamknięte. Koło nich znajdował się czytnik na magnetyczną kartę, a owa karta znajdowała się na stoliku zaraz koło kanapy na której spał brunet.
W tej chwili uświadomiła sobie, że jej przygoda dopiero się zaczyna.
Przepraszam za opóźnienie, jednak już staram się wrócić do rytmu. Pisanie rozdziału w zeszycie a później przepisywanie go na tableta to dwa razy więcej pracy, jednak tylko w taki sposób potrafię wykrzesać z sobie wenę. Do następnego rozdziału!
Son
środa, 10 maja 2017
czwartek, 23 marca 2017
Rozdział 2
Zielone oczy dziewczyny rozszerzyły się, spoglądała zaskoczona na swojego chłopaka, nie takiego obrotu spraw się spodziewała.
- Alan, ale przecież my... - próbowała znaleźć wyjaśnienie tej sytuacji.
- Wiem, że nie spędziliśmy wiele czasu razem. - przerwał jej. - Ale wystarczy mi, by wiedziec, że tylko ciebie chcę.
Dziewczyna czuła jak robi jej się gorąco]. Znała go od trzech lat, jednak nie mogli sobie pozwolić na zbyt wiele randek w tym czasie.
Blondyn wyciągnął pierścionek z pudełeczka, wziął dłoń ukochanej i spojrzał jej w oczy.
- Więc jaka jest odpowiedź? - spytał, nie dając jej czasu na zastanowienie się.
Zielonooka poczuła, jak jej oczy powoli zachodzą lekką mgłą wzruszenia. Przez swoje małe doświadczenie, nie sądziła, że dożyję tej chwili.
Bez namysłu odparła:
- Tak.
Niebieskooki wsunął pierścionek na palec kobiety, a następnie bez ostrzeżenia, wpił się w jej malinowe usta.
Na początku całował ją bardzo delikatnie, wiedząc, że dziewczyna w każdym momencie może się speszyć i przerwać tą piękną chwilę.
Dopiero kiedy zaczęła oddawać pocałunki, posuwał się dalej. Ponownie jego dłonie powędrowały na jej plecy, delikatnie masując je w górę i w dół.
Oderwał się na krótką chwilę od jej ust, by pocałunkami dotrzeć aż do jej szyi.
Kiedy złożył pierwszy subtelny pocałunek w tym wrażliwym miejscu, poczuł jak jej całe ciało na to zareagowało, drżeniem.
- Alan... - wyszeptała jego imię.
Chłopak nie ukrywał swojego rozczarowania, westchnął i odsunął się od swojej przyszłej żony.
- Wiem wiem, przepraszam. - rzekł ponuro.
- Przepraszam. - zwiesiła głowę. - Obiecuję do ślubu się poprawić.
Powiedziała uśmiechając się, próbując rozładować napięcie. On roześmiał się na te słowa.
- Wtedy już ci nie odpuszczę. - poczochrał jej czekoladowe włosy.
Natalia czuła się bardzo swobodnie w objęciach blondyna. Czuła, że nigdy jej nie skrzywdzi i może się czuć bezpiecznie.
Blondyn szybkim ruchem podrzucił ją do góry i wziął na ręce.
- Co ty robisz, Alan? - śmiała się do niego.
Przeszedł całą kuchnię i zatrzymał się dopiero w sypialni, koło dużego, wysokiego łóżka.
- Masz długi dzień za sobą. - odparł troskliwie.
Położył ją na łóżku, a następnie sam ułożył się obok niej, przytulając jej drobne ciało swoimi ramionami.
Dziewczyna nie miała nic przeciwko, uwielbiają te momenty wyciszenia, kiedy nie czuła nacisku na konkretne zbliżenie. Była bardzo zmęczona, w końcu w jeden dzień zmieniła się w uciekinierkę, wolną dziewczynę, a na koniec stała się przyszłą żoną.
Zamknęła swoje zielone oczy i pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia, chciała pozbyć się męczących myśli o rozczarowaniu swoich rodziców. Była ich jedynym dzieckiem, więc ból na pewno będzie ogromny, jednak ona nie wiedziała jak postąpić inaczej.
Chwila wytchnienia dosłownie trwała tylko chwilę. Telefon w tylnej kieszeni blondyna, zaczął wydawać z siebie przeraźliwie głośny dźwięk.
Szatynka podskoczyła w pierwszym momencie zaskoczenia, natomiast Alan westchnął głośno, wyciągnął urządzenie i zmarczył swoje zmęczone oczy.
Wstał z łóżka i nacisnął zielony przycisk.
Dziewczyna uważnie obserwowała swojego chłopaka z zaciekawieniem, jednak oprócz szmerów nie mogła nic usłyszeć, ponieważ męska sylwetka oddaliła się od niej i stała tyłem.
Blondyn odpowiadał rzadko, krótko i poważnym tonem. W końcu rozłączył się i stał w lekkim zdumieniu.
- Alan, stało się coś? - spytała zmartwiona jego postawą.
Niebieskooki jeszcze przez parę sekund uparcie wpatrywał się w swoją komórkę. Spojrzał na swoją wybrankę i z uśmiechem odpowiedział.
- Muszę pomóc znajomemu, złapał gumę po drodze.
Zielonooka ze zdziwieniem spoglądała na niego, miała raczej gorsze wyobrażenie, co do tego telefonu, jednak była pewna, że jej przyszły mąż nie miał powodu by skłamać.
- Ah.. myślałam, że stało się coś poważniejszego. - odparła z lekkim niedosytem.
- Oczywiście, że stało się coś poważnego. - wtrącił nagle.
Dziewczynie aż zaświeciły się oczy, oczywiście nie cieszyła się, że komuś mogła stać się krzywda, ale że jednak jej intuicja jej nie zawiodła.
Chłopak zbliżył się do niej powolnymi krokami, ujął dłońmi jej twarz i pocałował delikatnie.
Wpatrywała się w niego z widoczną niecierpliwością, co nie uszło jego uwadze.
Czuła, że nadchodzi moment, kiedy zaspokoi swoją ciekawość.
Blondyn spojrzał na nią poważnie i powiedział:
- Muszę cię zostawić już pierwszej nocy, może być coś gorszego? - uśmiechnął się łobuzersko.
Dziewczyna westchnęła i opadła z powrotem na poduszki, on natomiast przykrył ją kołdrą i na odchodne rzekł:
- Wrócę za niedługo, śpij smacznie.
Po usłyszenia zamykanych drzwi, postanowiła pójść, zgodnie z jego radą, w objęcia Morfeusza.
***
Czuła jak promienie słońca przyjemnie muskają jej twarz, obróciła się na drugi bok, by mimo tej przyjemności móc jeszcze troszkę pospać.
Jednak wraz z otwarciem oczu, uaktywnił się jej zmysł węchu. Do jej nozdrzy zaczął dochodzić kuszący zapach kawy.
Mozolnie podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła przyglądać się otoczeniu, czego nie mogła zrobić zeszłej nocy.
Łóżko na którym się znajdowała, było naprawdę ogromne ale również bardzo wygodne, złoto srebrne poszewki dodawały uroku temu pomieszczeniu.
Między łóżkiem znajdowały się dwa okna, które rozświetlały pokój, a przed nią stała szafa z lustrami, prawie na całą ścianę.
Po dwóch stronach sypialni, znajdowały się drzwi na przeciwko siebie, jedne prowadziły do kuchni oraz salonu, a drugie do łazienki.
Dziewczyna wstała i podeszła do tych pierwszych.
- Kiedy wróciłeś? - spytała jeszcze lekko zaspana.
Niebieskie tęczówki spojrzały na drobną postać kobiety. Uśmiechnął się lekko pod nosem i odparł:
- Jak jeszcze spałaś. Wyspałaś się? Jeśli tak, to chodź na śniadanie.
Szatynka przyjrzała się stołowi, przy którym siedział jej ukochany. Był on przyozdobiony śnieżnobiałym obrusem w przeróżne wzory, a na nim talerze z jajecznicą, kubki kawy oraz koszyk pieczywa.
- Pójdę szybko pod prysznic i zaraz wracam. - odparła również z uśmiechem.
Zrobiła krok do tyłu i powędrowała do łazienki.
Miała w niej do wyboru wannę, a także prysznic, ze względu na czas wybrała tę drugą opcję.
Rozebrała się do naga i stanęła pod słuchawką prysznica, następnie puściła letnią wodę a potem gorącą.
Rozkoszując się przyjemnym ciepłem, czuła się wspaniale. W końcu, która kobieta nie marzy o takiej sytuacji w której ona teraz się znajduje?
W kuchni czeka na nią wspaniały mężczyzna, który ją rozumie, a nawet chce by została jego żoną, w dodatku znajduje się w wielkim hotelu, który do niego należy.
Po skończonym prysznicu, owinęła się ręcznikiem i podeszła do umywalki, nad którą było lustro. Miłym zaskoczeniem była elektryczna szczoteczka do zębów, która stała na stacji blokującej, z przyklejoną karteczką: "Dla Natalii".
Wykonała wszystkie poranne czynności, ubrała się i ponownie udała do kuchni.
Niebieskooki uważnie przyglądał się odświeżonej dziewczynie, kiedy siadała naprzeciwko niego.
Ona spojrzała na jego wciąż pełny talerz.
- Nie jadłeś jeszcze? - spytała zdziwiona.
- Chciałem poczekać na ciebie, jeśli masz ochotę zjeść coś innego, po prostu powiedz.
To było kolejne zaskoczenie dla niej, kiedyś przygotowywali wspólnie posiłki z tego co akurat znaleźli w lodówce, albo szli do najnormalniejszej knajpki zjeść pizze lub kebaba. Teraz zaczęła czuć bijącą od niego wyższą sferę oraz klasę, która pasowała każdemu facetowi.
Chociaż była szalenie zakochana w swoim spontanicznym, nie najbogatszym Alanie, to wiedziała, że będzie potrzebowała czasu do przyswojenia nowej sytuacji.
- Nie trzeba, pachnie znakomicie. - odparła z uśmiechem. - Smacznego!
Chłopak odparł tym samym i wspólnie zaczęli jeść co jakiś czas zerkając na siebie.
Mimo że to on zawsze ja namawiał, by się do niego przeprowadziła i w końcu uwolniła od zatroskanych rodziców, to jednak ona wciąż czuła zakłopotanie, że w ciągu jednego dnia podjęła decyzję i została.
- Jest coś co chciałabyś porobić pierwszego dnia? - zapytał upijając łyk kawy.
- Możesz pójdziemy na spacer po śniadaniu? - zaproponowała, odkąd pamiętała, każda ich randka zaczynała się od wspólnego spaceru.
- Możemy, ale jeśli chcesz to zamiast tego możemy przedstawić cię paru moim znajomym. - podał swoją propozycję.
- Jasne, czemu nie. - odparła zadowolona.
Mężczyzna nagle wyciągnął rękę i chwycił za jej dłoń, na której znajdował się zaręczynowy pierścionek.
- Nie chciałbym byś czuła się zagubiona na naszym ślubie, więc musisz poznać jak najwięcej osób. - troskliwie gładził kciukiem jej dłoń.
- Dam z siebie wszystko podczas zawierania nowych znajomości. - pokazała swoje śliczne białe ząbki.
- Jest jakaś szczególna data, w której miałby się odbyć ślub? - zaczął zadawać konkretne pytania dotyczące ich wspólnej przyszłości.
- Raczej nie, możesz ty zdecydować. - powiedziała szczerze.
- W takim razie dwudziesty szósty. - wybrał od razu.
- Dobry pomysł, tego dnia byliśmy na pierwszej oficjalnej randce.
- Prawda, jednak chodzi mi o wcześniejszy dwudziesty szósty, dzień w którym pierwszy raz cię zobaczyłem i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. - mowił patrząc jej prosto w oczy.
Dziewczyna wpatrywała się w jego błyszczące oczy, wcześniej nie wiedziała, że jego uczucia zaczęły sie tak wcześnie, z początku myślała, że czas sam sprawił, że ich przyjacielskie spotkania zmieniły się w randki.
- Dobrze więc dwudziesty szósty. Którego miesiąca? - pytała coraz bardziej zaangażowana.
- W maju, a dokładnie dwudziesty szósty maja, tego roku.
Jego ukochana aż podniosła się z krzesła reagując na te słowa.
On bardzo uważnie przyglądał się jej reakcji i była dokładnie taka jakiej się spodziewał.
- Przecież to za niecałe dwa tygodnie. - powiedziała głośniejszym tonem, próbując mu to uświadomić, jakby sam tego nie wiedział.
- Wiem, jestem pewny naszego małżeństwa, więc nie widzę powodu byśmy musieli dłużej czekać. - wyjaśnił swoje stanowisko.
Natalia czuła ciepło na sercu, słysząc te słowa, jednak dla niej to wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Usiadła ponownie na krześle.
- Ja też jestem pewna, że to z Tobą chce żyć, ale nie uważasz, że to trochę za szybko?
- Nie. Dlaczego? - upił spokojne kolejny łyk swojej kawy.
Tak prostym i krótkim pytaniem zbił ją całkowicie z tropu. W końcu rzeczywiście nie miała konkretnego powodu by odsunąć od siebie tę datę.
Na myśl przyszły jej czasy, kiedy kobiety poznawały swoich mężów dopiero w dniu ślubu, a ona znała się z Alanem już cztery lata, więc czemu miała by się sugerować tym, że zaręczyny innych ludzi trwają około roku?
- Więc zróbmy tak. - uśmiechnęła się pogodnie.
Po blondynkę było widać, że jest zadowolony z jej przemyśleń. Nie próbował przekonywać jej, by jeszcze się zastanowiła lub by wybrała inną datę, jeśli tego pragnie.
Wyjął telefon z kieszeni, wybrał kontakt i zadzwonił siedząc wciąż przy stole.
- Wiktoria, zamów mi proszę salę weselną na dwudziestego szóstego, tego miesiąca. Tak wiem, że szybko. Powiedz dla kogo to powinno coś się zwolnić. Wyjaśnię Ci wszystko później. - rozłączył się, zostawiając kobietę w osłupieniu.
Spojrzał ponownie na swoją ukochaną i z przekonaniem w głosie powiedział:
- Wszystko będzie załatwione na czas.
Jeszcze przez chwilę Natalia siedziała w osłupienie, nie sądząc, że to wszystko, można ot tak załatwić.
Jednak jak na prawdziwą kobietę przystało, postanowiła spytać, tak tylko dla pewności.
- A kim jest Weronika?
Alan uśmiechnął się pod nosem, słyszał jak to pytanie brzmi, jednak wiedział, że zazdrość jest całkowicie obcym uczuciem dla jego przyszłej żony, za to zastąpiona została niespotykaną ciekawością.
- To moja przyjaciółka i zarazem sekretarka, mam wielu pracowników pod sobą, a ona zajmuje się dla mnie wszystkimi papierkowymi sprawami. Postaram się jeszcze dzisiaj was sobie przedstawić.
- Świetne. - odparła szczerym uśmiechem. - Mam nadzieję, że się dogadamy.
- W to nie wątpię. - powiedział zdecydowanie. - To jak? Zbieramy się?
- Jasne.
Przyszli małżonkowie dokończyli wspólnie śniadanie, a następnie od razu opuścili hotel. Kierując się na parking rozmyślali o wspólnej przyszłości, i chociaż jedno z nich było całkiem pewne swojej decyzji, to nie można tego było powiedzieć o drugiej osobie.
Blondyn wraz ze swoją ukochaną wsiadł do auta, by następnie wywieźć ją w nieznanym kierunku. Zielone oczy uważnie przyglądały się mijającemu otoczeniu. Chociaż nie była tu pierwszy raz, to jeździli po nieznanej jej okolicy. W tych wszystkich budynkach, zauważyła w końcu coś co ją zainteresowało.
Dotknęła szybko jego dłoni, którą trzymał na kierownicy i powiedziała:
- Zatrzymaj się!
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, jednak zjechał na pierwsze, lepsze pobocze i zatrzymał pojazd.
- O co chodzi? - spytał.
- Mogę tam iść? - odparła pytaniem, wskazując palcem na duży biały budynek.
Niebieskooki zmarszczył lekko brwi.
- Szpital? Po co chcesz tam isc?
- Skoro mam tutaj zostać, to wypadałoby znaleźć jakąś pracę. - oświadczyła dumnie.
Jednak zauważyła, że ten pomysł niezbyt podoba się Alanowi, jego mina świadczyła, jakby Natalia poważnie uraziła jego dumę.
- Skarbie... - westchnął. - Nie musisz pracować. Zapewnię ci wszystko czego zapragniesz, więc nie idź tam.
- O nie, nie. - odparła natychmiast. - Nie po to studiowałam pięć lat, by teraz siedzieć w domu i pachnieć.
- Mi by to nie przeszkadzało. - wzruszył ramionami.
Dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie do niego, mimo że blondyn wzrok miał utkwiony w szybie, to wiedziała, że jej przyszły mąż, nie zabronić jej spełniać się zawodowo.
- Alan, wiem że będziesz się o mnie troszczył, ale odcięłam się od rodziców by wreszcie samodzielnie stanąć na nogach. Nie utrudniaj mi tego. - starała się jak najłagodniej to wytłumaczyć.
Niebieskooki westchnął ponownie oraz odwrócił wzrok, by spojrzeć na nią. Widział tą zaciekłość w jej oczach i już wiedział, że ta sprawa nie podlega tak naprawdę dyskusji.
- Niech ci będzie. - wymruczał, jednak kiedy dojrzał jej szeroki, kącik jego ust również się podniósł.
- Ale załatwmy to jak najszybciej. - dodał.
Chłopak ponownie ruszył autem, tym razem jednak w innym kierunku. Podjechał na parking szpitalny i zaparkował.
- Mam iść z Tobą? - spytał przyjacielsko.
- Nie, dziękuję. Chcę zrobić to sama. - wyjaśniła.
Blondyn tylko przytaknął, następnie oparł głowę o siedzenie i przymknął oczy.
W tym czasie dziewczyna pełna nadziei ruszyła w stronę budynku, chociaż nie miała przy sobie żadnych papierów, to postanowiła spytać o samą możliwość pracy tutaj.
Im bardziej w głąb wchodziła, tym bardziej ową nadzieję traciła. Zaczęła dostrzegać jak bardzo różni się szpital w stolicy od tego w jej rodzinnym mieście.
Wnętrze było pomalowane na jasne beżowe kolory, a ściany były przyozdobiony dużymi fotografiami. W dodatku nie spotkała żadnej osoby z personelu, która byłaby chociaż zbliżona do niej wiekowo.
Wiedziała, że ze względu na brak doświadczenia ma nikłe szansę na zatrudnienie w takim miejscu.
Gdy w końcu doszła do biura ordynatora, miała ochotę wiać z powrotem do auta, jednak nie chciała dawać tej satysfakcji Alanowi.
Z szybko bijącym sercem zapukała do drzwi, a następnie weszła do środka.
- Dzień dobry. - przywitała się z uśmiechem.
- Witam. W czym mogę pomóc? - odparła kobieta, której było bliżej do emerytury niż do wieku Natalii.
Ordynatorka odłożyła na bok stos papierów, które przed chwilą przyglądała.
- Nazywam się Natalia Malinowska, chciałbym o coś zapytać.
- Proszę, usiądź. - wskazała na miejsce przed sobą. Szatynka posłusznie tak zrobiła.
- Przeprowadziłam się tu niedawno z Poznania, po zakończeniu studiów medycznych na lekarza. Chciałabym się dowiedzieć, czy jest jakaś szansa na zatrudnienie się tutaj. - postawiła sprawę jasno.
Kobieta przestała ukrywać swój brak zainteresowania, w momencie w którym dowiedziała sie o co chodzi.
- Szansę zawsze jakieś są. - odparła. - Jednak w tym wypadku są one bardzo znikome. Nasz szpital ma profesjonalny personel i od nowych pracowników również tego wymagamy. A nie sądzę, żeby osoba prosto po studiach miała coś do czynienia z profesjonalizmem.
Chłodny ton całkowicie oziębił resztkę nadziei, która gdzieś tam jeszcze była w jej sercu. Czuła się niesprawiedliwie potraktowana, mimo że znała realia na rynku pracy.
- Rozumiem... - już miała się żegnać, kiedy nagle drzwi do biura się otworzyły.
Obie kobiety teraz wpatrywały się w młodego blondyna, stojącego w przejściu.
- Oj.. przepraszam. - powiedział szybko Alan.
Niebieskie tęczówki najpierw spotkały się ze wzrokiem ordynatorki a dopiero później ze zdziwionym spojrzeniem ukochanej.
- Jakby co, czekam na zewnątrz. - wypalił głupi uśmiech i wyszedł.
Dziewczyna czuła się już całkowicie spalona, nie rozumiała czemu jej chłopak tak nagle tu wparował, a to na prawo nie świadczyło p niej dobrze.
Starsza kobieta jeszcze przez chwilę przyglądała się szatynce w zdezorientowaniu.
- Bardzo przepraszam za niego. Ja już lepiej pójdę. - wstała z krzesła z zamiarem szybkiej ucieczki.
- Proszę usiąść! - powiedziała stanowczo ordynatorka.
Natalia jeszcze bardziej zdezorientowana wróciła na miejsce. Dostrzegła lekki uśmiech u kobiety, co lekko ją przeraziło.
- Posłuchaj, słońce. - powiedziała troskliwym tonem. - To że szukamy głównie profesjonalistów, nie znaczy, że nie możemy z ciebie profesjonalistki zrobić. Jestem coraz starsza więc najwyższy czas postawić na młodsze pokolenie. - mówiła z coraz większym temperamentem.
Młoda kobieta nie wiedziała co się właśnie dzieje. Była pewna, że ordynatorka nie jest w ogóle nią zainteresowana, w dodatku nie ma żadnego doświadczenia, a tu nagle zmieniła swoje zdanie o 180 stopni.
- Naprawdę? - spytała dla pewności.
- Tak, przygotuj swoje papiery oraz list motywacyjny, jeśli dasz radę, to dostarcz mi to jeszcze dzisiaj. To wszystko. - odparła spokojnie.
- Dziękuję pani bardzo! Na pewno dam radę.
Wstała, pokłoniła się i wyszła.
Wprost przed nią opierał się o ścianę jej przyszły mąż. Zanim obdarzył ją wzrokiem, wpatrywał się w zamykające się drzwi.
- Jak poszło? - spytał z uśmiechem.
Szatynka złapała go za rękę i wyprowadziła z budynku, chłopak tylko przyglądał się jej z zaciekawieniem. Gdy doszli do auta w końcu się zatrzymała.
- Nie wiem co o tym myśleć. Najpierw byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie, a później nagle się zmieniła i zaproponowała bym przyniosła swoje papiery. - opowiadała wszystko, będąc jeszcze w mętliku.
- To świetnie, przecież tego właśnie chciałaś. - pokazał swoje białe ząbki w uśmiechu.
- No tak... A właściwie to po co przyszedłeś? Miałeś czekać w aucie.
- Trochę długo to trwało, a nie chciałem byś się zgubiła. Możemy jechać dalej?
- Ah.. Jasne - odparła.
Wsiedli ponownie do auta i ruszyli. Natalia postanowiła nie roztrząsać tej sprawy, tylko uwierzyła w swoje szczęście. Czas miał pokazać, czy naprawdę dostanie tą pracę.
Po około dwudziestu minutach jazdy, zatrzymali się przed domkiem jednorodzinnym. Blondyn wyszedł pierwszy z auta i otworzył drzwi swojej partnerce.
- Tutaj mieszka mój bliski przyjaciel, na pewno go polubisz.
Dziewczyna niepewnie przytaknęła, a następnie prowadzona przez ukochanego stanęła przed czerwonymi drzwiami. Rozległ się głośny dźwięk dzwonka i już po chwili drzwi zaczęły się otwierać.
Przed parą stanął wysoki mężczyzna, dobiegający trzydziestki, brunet posiadający śmieszną kozią bródkę.
- Alan, cześć. - twarz gospodarza natychmiast się rozpromieniła.
Przyjaciele uścuskali się na powitanie.
- Wchodźcie. - zaprosił ich serdecznie.
Weszli do salonu i ponownie stanęli naprzeciw siebie.
- Jestem Kamil. - wyciągnął przyjacielsko dłoń, którą ona od razu uścisnęła.
- Natalia. - odparła z uśmiechem.
Niebieskooki objął ramieniem swoją kobietę.
- To moja dziew... narzeczona. Zamierzamy się pobrać. - oświadczył prosto z mostu.
Właściciel stał w pierwszym momencie w lekkim osłupieniu, lecz zaraz po tym natychmiast ich obydwoje uściskał.
- Tak się cieszę! - rozbrzmiał jego wesoły głos. - W końcu nasz Alanek dorasta.
Natalia czuła ciepło na sercu, cieszyła się, że została tak miło przyjęta przez Kamila.
- Kochanie, co się dzieje?
Wszystkie spojrzenia skupiły się teraz na kobiecie stojącej w przejściu. Była średniego wzrostu i miała kruczoczarne włosy, a co najważniejsze i najbardziej widoczne, miała wystający już spory brzuszek.
- Skarbie, Alan się żeni! - wyjaśnił radośnie.
Żona gospodarza zilustrowała dziewczynę stojąca koło jej męża.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. - powiedziała z uśmiechem.
Szatynka wyszła przed szereg i powiedziała:
- Mam na imię Natalia.
- Miło mi, Weronika. Zaopiekuj się Alanem, to wciąż jeszcze duży dzieciak. - puściła jej oczko.
- Usiądźcie. - zachęcił ich mężczyzna. - Czego się napięcie? Kawa? Herbata?
- Kawy. - odparł blondyn.
- A ja herbatę owocową, jeśli masz. - rzekła dziewczyna.
Mężczyzna wyszedł do kuchni, a jego żoną usiadła z młodą parą.
Zielonooka chociaż bardzo się starała, to nie mogła oderwać wzroku od jej sporych już rozmiarów brzuszka, co nie uszło uwadze kobiety.
- To będzie chłopczyk. - odparła na jej nieme pytanie. - Chcesz dotknąć? Akurat trenuje karate.
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok i położyła swoją dłoń na jej brzuchu. I rzeczywiście już po chwili poczuła urocze kopnięcie.
- A co z wami? Chcecie mieć dzieci?
Para spojrzała po sobie z lekkim zawstydzeniem.
- Emm... jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. - odrzekła szatynka.
- W przyszłości na pewno, ale nie będziemy się spieszyć. - wyjaśnił blondyn.
- Mądra decyzja, nacieszcie się sobą póki co. - uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
Jej mąż właśnie wrócił z kuchni i położył swą kubki obok nich. Zasiadł obok swojej żony i również dotknął jej brzucha, by poczuć synka.
Dalszy czas spędzili na wspólnej rozmowie, a Natalia z każdą chwilą coraz bardziej cieszyła się z nowych znajomych. W Poznaniu była zbyt zajęta nauką, by pogłębić z kimś swoją znajomość.
Ponownie tego dnia telefon blondyna przerwał mu jego moment wytchnienia.
- Dajcie mi chwilę. - chwycił za telefon i wyszedł z salonu.
Natalia odprowadziła go wzrokiem, jednak wiedziała, że tym razem również nic nie usłyszy.
- Musisz się przyzwyczaić. - szepnęła jej Weronika.
- Tak, pewnie tak. - wzruszyła ramionami.
Zielonooka dopiła do końcu swoją herbatę i w końcu jej ukochany wrócił.
- Wszystko w porządku? - wyrwał się pierwszy Kamil.
- Powiedzmy. - zerknąć na swoją narzeczoną. - Coś tam się nie zgadza w papierach, więc muszę jechać to załatwić.
- Rozumiem, ale fajnie, że wpadliście. - odparł jego przyjaciel.
- Jasne, to my się już zbieramy.
Chwycił dłoń swojej ukochanej i wyszli razem z domu powoli powiększającej się rodziny, wsiedli do auta i odjechali.
- Przepraszam Natalia, że znowu zostawiam cię samą. Postaram się to szybko załatwić.
- Nic się nie stało, rozumiem że masz dużo spraw na głowie, tylko się nie przemęczaj. - odparła troskliwie.
- Zawieźć cię gdzie konkretnie czy chcesz wrócić do hotelu?
- Do hotelu, muszę jeszcze przygotować dokumenty do szpitala. - wyjaśniła.
- No tak, możesz skorzystać z mojego laptopa jeśli chcesz.
Chłopak odwiózł ją na miejsce i pojechał w swoją stronę.
Dziewczyna teraz już samodzielnie udała się do pokoju 313 by móc spokojne zająć się swoimi sprawami.
Dotarła do apartamentu na 40 piętrze i zaczęła poszukiwania laptopa. Znalazła go na stoliku w salonie, więc zabrała się do pracy. Włączyła urządzenie i już napotkała pierwszy problem w formie prośby o hasło. Nie pomyślała wcześniej by o nie zapytać, a Alan najwyraźniej również zapomniał w przypływie emocji.
Sięgnęła po swój wyciszony telefon, spojrzała na ekran, który pokazywał pięć nieodebranych połączeń od mamy oraz trzy od taty.
Wiedziała, że jej rodzice łatwo nie odpuszczą, jednak była pewna, że tak szybko jej nie znajdą. Odblokowała telefon i wybrała numer do blondyna.
Po paru sygnałach zauważyła, że nic z tego nie będzie. Postanowiła odczekać kwadrans i spróbować ponownie. Tym razem się udało.
- Cześć skarbie, zapomniałam spytał o hasło do twojego laptopa.
- Tak, tak już. - mowił z przyśpieszonym oddechem.
- Ahgr... Pomocy!!! - usłyszała nagle nieznajomy głos w słuchawce i dziwny hałas.
- Co się dzieje?! - zapytała natychmiast przerażona.
- Nic, nic. Ktoś włączył telewizor. Odezwę się później. - odparł jeszcze szybciej.
Chłopak rozłączył się, ot tak. Natalia wstała z kanapy i przemierzała pokój w tą i z powrotem. Mimo że wyjaśnienie było sensowne, to bardzo przeraził ją ten krzyk.
Czy jej chłopak jest w niebezpieczeństwie? Może powinna zadzwonić na policję?
Niestety, uświadomiła sobie, że nawet nie wie gdzie jej chłopak obecnie się znajduje. Postanowiła usiąść ponownie i dać sobie na wstrzymanie, w końcu Alan powiedział, że zaraz się odezwie.
Zaczęła spokojniej oddychać, aż w końcu ekran jej telefonu zaświecił się. Niestety była to tylko krótką wiadomość z hasłem do komputera i zapewnieniem, że wszystko w porządku. Dziewczyna przewróciła oczami, jednak nie było sensu drążyć ten temat.
Zostało jej tylko przyłożenie się do napisania porządnego listu motywacyjnego.
Wystukała hasło na klawiaturze i wzięła się do pracy. Starała się przemyśleć każde użyte słowo i wprowadzić przekonywujące argumenty. Wiedziała, że to od tego może zależeć decyzja ordynatorki. Postanowiła zignorować jej nagłą zmianę nastroju, pomyślała, że może błędnie odczytała jej zamiary.
Trzy godziny trudu i w końcu była zadowolona ze swojego dzieła. Wydrukowała niezbędne papiery i schowała je do folii.
Niestety jej przyszły mąż w dalszym ciągu nie wracał, co potęgowało jej niepokój.
Sprawy zawodowe chciała mieć już za sobą, więc ubrała wiosenny płaszczyk, założyła buty i wyruszyła w dalszą podróż.
Mimo że do szpitala na nogach był kawałek drogi, to jej to w ogóle nie przeszkadzało. Było piękne popołudnie i aż chciało się wyjść rozprostować nogi.
Z przyjemnością przechodziła między kolejnymi uliczkami, o dziwo wiele innych ludzi również postanowiło opuścić swoje cztery ściany i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Spacerując dalej, nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi, aż do pewnego momentu.
Sylwetka mężczyzny nagle wyłoniła się przed nią i jeszcze szybciej przeszła obok, pozostawiając po sobie zniewalająco męski i niezwykle pociągający zapach. To był pierwszy raz, kiedy zielonooka bez namysłu, niejako instynktownie, obróciła się za jakimś facetem. Niestety nie zdążyła już dostrzec właściciela tych uwodzących perfum.
Blondyn wraz ze swoją ukochaną wsiadł do auta, by następnie wywieźć ją w nieznanym kierunku. Zielone oczy uważnie przyglądały się mijającemu otoczeniu. Chociaż nie była tu pierwszy raz, to jeździli po nieznanej jej okolicy. W tych wszystkich budynkach, zauważyła w końcu coś co ją zainteresowało.
Dotknęła szybko jego dłoni, którą trzymał na kierownicy i powiedziała:
- Zatrzymaj się!
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, jednak zjechał na pierwsze, lepsze pobocze i zatrzymał pojazd.
- O co chodzi? - spytał.
- Mogę tam iść? - odparła pytaniem, wskazując palcem na duży biały budynek.
Niebieskooki zmarszczył lekko brwi.
- Szpital? Po co chcesz tam isc?
- Skoro mam tutaj zostać, to wypadałoby znaleźć jakąś pracę. - oświadczyła dumnie.
Jednak zauważyła, że ten pomysł niezbyt podoba się Alanowi, jego mina świadczyła, jakby Natalia poważnie uraziła jego dumę.
- Skarbie... - westchnął. - Nie musisz pracować. Zapewnię ci wszystko czego zapragniesz, więc nie idź tam.
- O nie, nie. - odparła natychmiast. - Nie po to studiowałam pięć lat, by teraz siedzieć w domu i pachnieć.
- Mi by to nie przeszkadzało. - wzruszył ramionami.
Dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie do niego, mimo że blondyn wzrok miał utkwiony w szybie, to wiedziała, że jej przyszły mąż, nie zabronić jej spełniać się zawodowo.
- Alan, wiem że będziesz się o mnie troszczył, ale odcięłam się od rodziców by wreszcie samodzielnie stanąć na nogach. Nie utrudniaj mi tego. - starała się jak najłagodniej to wytłumaczyć.
Niebieskooki westchnął ponownie oraz odwrócił wzrok, by spojrzeć na nią. Widział tą zaciekłość w jej oczach i już wiedział, że ta sprawa nie podlega tak naprawdę dyskusji.
- Niech ci będzie. - wymruczał, jednak kiedy dojrzał jej szeroki, kącik jego ust również się podniósł.
- Ale załatwmy to jak najszybciej. - dodał.
Chłopak ponownie ruszył autem, tym razem jednak w innym kierunku. Podjechał na parking szpitalny i zaparkował.
- Mam iść z Tobą? - spytał przyjacielsko.
- Nie, dziękuję. Chcę zrobić to sama. - wyjaśniła.
Blondyn tylko przytaknął, następnie oparł głowę o siedzenie i przymknął oczy.
W tym czasie dziewczyna pełna nadziei ruszyła w stronę budynku, chociaż nie miała przy sobie żadnych papierów, to postanowiła spytać o samą możliwość pracy tutaj.
Im bardziej w głąb wchodziła, tym bardziej ową nadzieję traciła. Zaczęła dostrzegać jak bardzo różni się szpital w stolicy od tego w jej rodzinnym mieście.
Wnętrze było pomalowane na jasne beżowe kolory, a ściany były przyozdobiony dużymi fotografiami. W dodatku nie spotkała żadnej osoby z personelu, która byłaby chociaż zbliżona do niej wiekowo.
Wiedziała, że ze względu na brak doświadczenia ma nikłe szansę na zatrudnienie w takim miejscu.
Gdy w końcu doszła do biura ordynatora, miała ochotę wiać z powrotem do auta, jednak nie chciała dawać tej satysfakcji Alanowi.
Z szybko bijącym sercem zapukała do drzwi, a następnie weszła do środka.
- Dzień dobry. - przywitała się z uśmiechem.
- Witam. W czym mogę pomóc? - odparła kobieta, której było bliżej do emerytury niż do wieku Natalii.
Ordynatorka odłożyła na bok stos papierów, które przed chwilą przyglądała.
- Nazywam się Natalia Malinowska, chciałbym o coś zapytać.
- Proszę, usiądź. - wskazała na miejsce przed sobą. Szatynka posłusznie tak zrobiła.
- Przeprowadziłam się tu niedawno z Poznania, po zakończeniu studiów medycznych na lekarza. Chciałabym się dowiedzieć, czy jest jakaś szansa na zatrudnienie się tutaj. - postawiła sprawę jasno.
Kobieta przestała ukrywać swój brak zainteresowania, w momencie w którym dowiedziała sie o co chodzi.
- Szansę zawsze jakieś są. - odparła. - Jednak w tym wypadku są one bardzo znikome. Nasz szpital ma profesjonalny personel i od nowych pracowników również tego wymagamy. A nie sądzę, żeby osoba prosto po studiach miała coś do czynienia z profesjonalizmem.
Chłodny ton całkowicie oziębił resztkę nadziei, która gdzieś tam jeszcze była w jej sercu. Czuła się niesprawiedliwie potraktowana, mimo że znała realia na rynku pracy.
- Rozumiem... - już miała się żegnać, kiedy nagle drzwi do biura się otworzyły.
Obie kobiety teraz wpatrywały się w młodego blondyna, stojącego w przejściu.
- Oj.. przepraszam. - powiedział szybko Alan.
Niebieskie tęczówki najpierw spotkały się ze wzrokiem ordynatorki a dopiero później ze zdziwionym spojrzeniem ukochanej.
- Jakby co, czekam na zewnątrz. - wypalił głupi uśmiech i wyszedł.
Dziewczyna czuła się już całkowicie spalona, nie rozumiała czemu jej chłopak tak nagle tu wparował, a to na prawo nie świadczyło p niej dobrze.
Starsza kobieta jeszcze przez chwilę przyglądała się szatynce w zdezorientowaniu.
- Bardzo przepraszam za niego. Ja już lepiej pójdę. - wstała z krzesła z zamiarem szybkiej ucieczki.
- Proszę usiąść! - powiedziała stanowczo ordynatorka.
Natalia jeszcze bardziej zdezorientowana wróciła na miejsce. Dostrzegła lekki uśmiech u kobiety, co lekko ją przeraziło.
- Posłuchaj, słońce. - powiedziała troskliwym tonem. - To że szukamy głównie profesjonalistów, nie znaczy, że nie możemy z ciebie profesjonalistki zrobić. Jestem coraz starsza więc najwyższy czas postawić na młodsze pokolenie. - mówiła z coraz większym temperamentem.
Młoda kobieta nie wiedziała co się właśnie dzieje. Była pewna, że ordynatorka nie jest w ogóle nią zainteresowana, w dodatku nie ma żadnego doświadczenia, a tu nagle zmieniła swoje zdanie o 180 stopni.
- Naprawdę? - spytała dla pewności.
- Tak, przygotuj swoje papiery oraz list motywacyjny, jeśli dasz radę, to dostarcz mi to jeszcze dzisiaj. To wszystko. - odparła spokojnie.
- Dziękuję pani bardzo! Na pewno dam radę.
Wstała, pokłoniła się i wyszła.
Wprost przed nią opierał się o ścianę jej przyszły mąż. Zanim obdarzył ją wzrokiem, wpatrywał się w zamykające się drzwi.
- Jak poszło? - spytał z uśmiechem.
Szatynka złapała go za rękę i wyprowadziła z budynku, chłopak tylko przyglądał się jej z zaciekawieniem. Gdy doszli do auta w końcu się zatrzymała.
- Nie wiem co o tym myśleć. Najpierw byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie, a później nagle się zmieniła i zaproponowała bym przyniosła swoje papiery. - opowiadała wszystko, będąc jeszcze w mętliku.
- To świetnie, przecież tego właśnie chciałaś. - pokazał swoje białe ząbki w uśmiechu.
- No tak... A właściwie to po co przyszedłeś? Miałeś czekać w aucie.
- Trochę długo to trwało, a nie chciałem byś się zgubiła. Możemy jechać dalej?
- Ah.. Jasne - odparła.
Wsiedli ponownie do auta i ruszyli. Natalia postanowiła nie roztrząsać tej sprawy, tylko uwierzyła w swoje szczęście. Czas miał pokazać, czy naprawdę dostanie tą pracę.
Po około dwudziestu minutach jazdy, zatrzymali się przed domkiem jednorodzinnym. Blondyn wyszedł pierwszy z auta i otworzył drzwi swojej partnerce.
- Tutaj mieszka mój bliski przyjaciel, na pewno go polubisz.
Dziewczyna niepewnie przytaknęła, a następnie prowadzona przez ukochanego stanęła przed czerwonymi drzwiami. Rozległ się głośny dźwięk dzwonka i już po chwili drzwi zaczęły się otwierać.
Przed parą stanął wysoki mężczyzna, dobiegający trzydziestki, brunet posiadający śmieszną kozią bródkę.
- Alan, cześć. - twarz gospodarza natychmiast się rozpromieniła.
Przyjaciele uścuskali się na powitanie.
- Wchodźcie. - zaprosił ich serdecznie.
Weszli do salonu i ponownie stanęli naprzeciw siebie.
- Jestem Kamil. - wyciągnął przyjacielsko dłoń, którą ona od razu uścisnęła.
- Natalia. - odparła z uśmiechem.
Niebieskooki objął ramieniem swoją kobietę.
- To moja dziew... narzeczona. Zamierzamy się pobrać. - oświadczył prosto z mostu.
Właściciel stał w pierwszym momencie w lekkim osłupieniu, lecz zaraz po tym natychmiast ich obydwoje uściskał.
- Tak się cieszę! - rozbrzmiał jego wesoły głos. - W końcu nasz Alanek dorasta.
Natalia czuła ciepło na sercu, cieszyła się, że została tak miło przyjęta przez Kamila.
- Kochanie, co się dzieje?
Wszystkie spojrzenia skupiły się teraz na kobiecie stojącej w przejściu. Była średniego wzrostu i miała kruczoczarne włosy, a co najważniejsze i najbardziej widoczne, miała wystający już spory brzuszek.
- Skarbie, Alan się żeni! - wyjaśnił radośnie.
Żona gospodarza zilustrowała dziewczynę stojąca koło jej męża.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. - powiedziała z uśmiechem.
Szatynka wyszła przed szereg i powiedziała:
- Mam na imię Natalia.
- Miło mi, Weronika. Zaopiekuj się Alanem, to wciąż jeszcze duży dzieciak. - puściła jej oczko.
- Usiądźcie. - zachęcił ich mężczyzna. - Czego się napięcie? Kawa? Herbata?
- Kawy. - odparł blondyn.
- A ja herbatę owocową, jeśli masz. - rzekła dziewczyna.
Mężczyzna wyszedł do kuchni, a jego żoną usiadła z młodą parą.
Zielonooka chociaż bardzo się starała, to nie mogła oderwać wzroku od jej sporych już rozmiarów brzuszka, co nie uszło uwadze kobiety.
- To będzie chłopczyk. - odparła na jej nieme pytanie. - Chcesz dotknąć? Akurat trenuje karate.
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok i położyła swoją dłoń na jej brzuchu. I rzeczywiście już po chwili poczuła urocze kopnięcie.
- A co z wami? Chcecie mieć dzieci?
Para spojrzała po sobie z lekkim zawstydzeniem.
- Emm... jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. - odrzekła szatynka.
- W przyszłości na pewno, ale nie będziemy się spieszyć. - wyjaśnił blondyn.
- Mądra decyzja, nacieszcie się sobą póki co. - uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
Jej mąż właśnie wrócił z kuchni i położył swą kubki obok nich. Zasiadł obok swojej żony i również dotknął jej brzucha, by poczuć synka.
Dalszy czas spędzili na wspólnej rozmowie, a Natalia z każdą chwilą coraz bardziej cieszyła się z nowych znajomych. W Poznaniu była zbyt zajęta nauką, by pogłębić z kimś swoją znajomość.
Ponownie tego dnia telefon blondyna przerwał mu jego moment wytchnienia.
- Dajcie mi chwilę. - chwycił za telefon i wyszedł z salonu.
Natalia odprowadziła go wzrokiem, jednak wiedziała, że tym razem również nic nie usłyszy.
- Musisz się przyzwyczaić. - szepnęła jej Weronika.
- Tak, pewnie tak. - wzruszyła ramionami.
Zielonooka dopiła do końcu swoją herbatę i w końcu jej ukochany wrócił.
- Wszystko w porządku? - wyrwał się pierwszy Kamil.
- Powiedzmy. - zerknąć na swoją narzeczoną. - Coś tam się nie zgadza w papierach, więc muszę jechać to załatwić.
- Rozumiem, ale fajnie, że wpadliście. - odparł jego przyjaciel.
- Jasne, to my się już zbieramy.
Chwycił dłoń swojej ukochanej i wyszli razem z domu powoli powiększającej się rodziny, wsiedli do auta i odjechali.
- Przepraszam Natalia, że znowu zostawiam cię samą. Postaram się to szybko załatwić.
- Nic się nie stało, rozumiem że masz dużo spraw na głowie, tylko się nie przemęczaj. - odparła troskliwie.
- Zawieźć cię gdzie konkretnie czy chcesz wrócić do hotelu?
- Do hotelu, muszę jeszcze przygotować dokumenty do szpitala. - wyjaśniła.
- No tak, możesz skorzystać z mojego laptopa jeśli chcesz.
Chłopak odwiózł ją na miejsce i pojechał w swoją stronę.
Dziewczyna teraz już samodzielnie udała się do pokoju 313 by móc spokojne zająć się swoimi sprawami.
Dotarła do apartamentu na 40 piętrze i zaczęła poszukiwania laptopa. Znalazła go na stoliku w salonie, więc zabrała się do pracy. Włączyła urządzenie i już napotkała pierwszy problem w formie prośby o hasło. Nie pomyślała wcześniej by o nie zapytać, a Alan najwyraźniej również zapomniał w przypływie emocji.
Sięgnęła po swój wyciszony telefon, spojrzała na ekran, który pokazywał pięć nieodebranych połączeń od mamy oraz trzy od taty.
Wiedziała, że jej rodzice łatwo nie odpuszczą, jednak była pewna, że tak szybko jej nie znajdą. Odblokowała telefon i wybrała numer do blondyna.
Po paru sygnałach zauważyła, że nic z tego nie będzie. Postanowiła odczekać kwadrans i spróbować ponownie. Tym razem się udało.
- Cześć skarbie, zapomniałam spytał o hasło do twojego laptopa.
- Tak, tak już. - mowił z przyśpieszonym oddechem.
- Ahgr... Pomocy!!! - usłyszała nagle nieznajomy głos w słuchawce i dziwny hałas.
- Co się dzieje?! - zapytała natychmiast przerażona.
- Nic, nic. Ktoś włączył telewizor. Odezwę się później. - odparł jeszcze szybciej.
Chłopak rozłączył się, ot tak. Natalia wstała z kanapy i przemierzała pokój w tą i z powrotem. Mimo że wyjaśnienie było sensowne, to bardzo przeraził ją ten krzyk.
Czy jej chłopak jest w niebezpieczeństwie? Może powinna zadzwonić na policję?
Niestety, uświadomiła sobie, że nawet nie wie gdzie jej chłopak obecnie się znajduje. Postanowiła usiąść ponownie i dać sobie na wstrzymanie, w końcu Alan powiedział, że zaraz się odezwie.
Zaczęła spokojniej oddychać, aż w końcu ekran jej telefonu zaświecił się. Niestety była to tylko krótką wiadomość z hasłem do komputera i zapewnieniem, że wszystko w porządku. Dziewczyna przewróciła oczami, jednak nie było sensu drążyć ten temat.
Zostało jej tylko przyłożenie się do napisania porządnego listu motywacyjnego.
Wystukała hasło na klawiaturze i wzięła się do pracy. Starała się przemyśleć każde użyte słowo i wprowadzić przekonywujące argumenty. Wiedziała, że to od tego może zależeć decyzja ordynatorki. Postanowiła zignorować jej nagłą zmianę nastroju, pomyślała, że może błędnie odczytała jej zamiary.
Trzy godziny trudu i w końcu była zadowolona ze swojego dzieła. Wydrukowała niezbędne papiery i schowała je do folii.
Niestety jej przyszły mąż w dalszym ciągu nie wracał, co potęgowało jej niepokój.
Sprawy zawodowe chciała mieć już za sobą, więc ubrała wiosenny płaszczyk, założyła buty i wyruszyła w dalszą podróż.
Mimo że do szpitala na nogach był kawałek drogi, to jej to w ogóle nie przeszkadzało. Było piękne popołudnie i aż chciało się wyjść rozprostować nogi.
Z przyjemnością przechodziła między kolejnymi uliczkami, o dziwo wiele innych ludzi również postanowiło opuścić swoje cztery ściany i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Spacerując dalej, nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi, aż do pewnego momentu.
Sylwetka mężczyzny nagle wyłoniła się przed nią i jeszcze szybciej przeszła obok, pozostawiając po sobie zniewalająco męski i niezwykle pociągający zapach. To był pierwszy raz, kiedy zielonooka bez namysłu, niejako instynktownie, obróciła się za jakimś facetem. Niestety nie zdążyła już dostrzec właściciela tych uwodzących perfum.
poniedziałek, 13 lutego 2017
Rozdział 1
- Wy nic nie rozumiecie!! - wykrzyczała swoim rodzicom w twarz.
Mężczyzna wraz ze swoją długoletnią małżonką siedzieli w kuchni pijąc kawę, kiedy zaczęła toczyć się kolejna rutynowa kłótnia.
- Nie Natalia, to ty nic nie rozumiesz. - odparł ojciec dziewczyny ze stoickim spokojem. - Dopiero skończyłaś studia, nie ma mowy byś pojechała do Lublina pracować. .
Młoda szatynka aż gotowała się w środku, całe życie pod dyktando a mimo to niektóre nastolatki miały więcej swobody niż ona.
- Jestem już dorosła, nie możesz mi tego zabronić! - nie odpuszczała w dalszym ciągu. - Mamo powiedz coś.
Spojrzała z litością w oczach na swoją rodzicielkę, która czasami pomagała jej nagiąć surowe zasady ojca.
Jednak tym razem widziała, że nie może liczyć na jej wsparcie, usta kobiety skrzywiły się a następnie z ust wyszło ciche westchnięcie.
- Skarbie, musisz zrozumieć, że razem z tatą po prostu się o ciebie martwimy. Zostań jeszcze w Poznaniu, przyzwyczaj się do pracy, zaoszczędź trochę pieniędzy a dopiero później zdobywaj świat. - odparła jej matka.
Kobieta ta zawsze starała się dbać o dobro córki, jednak nie znosiła stawać pomiędzy swoim mężem a córką. A im Natalia stawała się starsza, tym te spory stawały się coraz trudniejsze do rozstrzygnięcia.
- Jasne! A najlepiej to rzucę zawód i będę pracować w domu, zamknijcie jeszcze drzwi na klucz, żebym przypadkiem nie wyszła do ludzi. - odparła najbardziej sarkastycznie jak potrafiła.
Poczuła na sobie gromiące spojrzenie ojca, który upił ostatni łyk ze swojego kubka.
- Skoro tak nalegasz to chętnie rozpatrzę twoją propozycję. - odrzekł udając stoicki spokój, mimo że jego także te kłótnie męczyły.
Wiedziała, że jej ojciec blefuje ale nic tak nie gotowało jej krwi w żyłach jak chłodne podejście jej ojca. Zacisnęła powieki, a je dłonie zaczęły drżeć, tłumiła w sobie złość przez tyle lat i gdyby nie respekt oraz szacunek do ojca, to już dawno wygarnęłaby mu, co o nim sądzi.
- Mam tego dość!! - wykrzyczała, po czym wybiegła z kuchni trzaskając za sobą drzwiami.
Weszła do swojego pokoju i zamknęła go na klucz. Wzięła głęboki oddech a następnie podeszła do wielkiej szafy, która stała na końcu pomieszczenia.
Otwarła ją i wyciągnęła podróżną, dużą torbę, położyła ją na łóżku i w tym czasie tysiąc razy sobie powtórzyła, że właśnie tego chce.
Powoli pakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy, mimo że w głowie dalej miała chaos. Wyciągnęła telefon i napisała krótkiego smsa, na reakcję nie musiała długo czekać, smartfon już po chwili zaczął wibrować a na ekranie pojawiło się połączenie przychodzące.
Odebrała natychmiast i nim zdążyła coś powiedzieć, usłyszała :
- Co się stało? - troskliwy głos w telefonie, sprawiał, że od razu robiło jej się lżej na sercu.
- Nie wytrzymam już dłużej... - wyszeptała.
- Rozumiem, że nasz plan z Lublinem nie wypalił? - westchnął głos po drugiej stronie.
- To byłby cud gdyby się udało.- mówiła dalej zrezygnowana. - Twoja propozycja jest dalej aktualna?
Zamiast odpowiedzi usłyszała głuchą ciszę, nad jej nowym planem pojawił się duży znak zapytania.
- Mówisz poważnie? - odezwał się w końcu.
Teraz to Natalia umilkła, w jednej chwili straciła tą pewność, jednak uważała, że jest za późno by się wycofać.
- Tak. - odpowiedziała zbierając całą swoją odwagę i buntowniczość.
Drugi rozmówca tym razem nie czekał z reakcją.
- Więc przyjedź, choćby i teraz! - powiedział przepełniony entuzjazmem.
- Napisze ci o której będę na peronie, dobrze?
- Jasne ale i tak nie uwierzę dopóki cię nie zobaczę. - odparł radosnym głosem.
- To do później. - powiedziała rozłączając się
Spojrzała na wpół zapakowaną torbę i westchnęła ponownie tego popołudnia.
Czas zbliżał się wielkimi krokami, kiedy latarnie zaczęły oświetlać ulice, a księżyc przyszedł na swoją zmianę.
Siedziała już w piżamie a torba była bezpiecznie schowana, kiedy po jej pokoju rozległo się pukanie. Po chwili drzwi się otworzyły, a smukła blondwłosa postać weszła do jej pokoju.
- Córciu tata poszedł już do pracy a ja wychodzę do kina z Weroniką, na pewno nie chcesz iść z nami? - spytała troskliwie.
- Nie mamo, wolę zostać dziś w domu. - odparła dziewczyna.
Jej rodzicielka zawsze po kłótni szybko wracała do porządku dziennego, jakby żadna taka sytuacja nie miała miejsca. Czasem zazdrościła jej tego ale z drugiej strony dla niej było to zamiatanie problemów pod dywan.
- Rozumiem skarbie, tylko nie siedź do późna. - powiedziała z lekkim uśmiechem i opuściła pokój córki.
Kiedy usłyszała zamykanie drzwi frontowych, podeszła szybko do okna i stojąc przy zasłonach obserwowała jak jej mama wsiada do auta i odjeżdża.
Nadeszła ta chwila, nie wiedziała ile miała czasu, czasem jej ojciec zostawał w pracy na kilkanaście godzin a czasem potrafił wrócić po paru minutach.
Zerwała się szybko z miejsca, przebrała się w swoje ulubione jeansy, fioletową bokserkę oraz bluzę wkładaną przez głowę z kapturem.
Zarzuciła torbę na ramię i zostawiając swój pokój w idealnej czystości, pożegnała się z tym miejscem.
Wyszła przed dom i szybszym tempem dotarła na peron po dwudziestu minutach. Wcześniej sprawdziła w internecie o której ma ostatni pociąg w kierunku jej wolności.
Dotarła idealnie na czas, ponieważ maszyna dopiero się zatrzymywała koło niej.
Weszła do pierwszego przedziału i kupiła bilet, następnie usiadła na pierwszym lepszym miejscu.
Na pierwszy rzut oka można by wyciągnąć wniosek, że dziewczyna wpatrująca się w okno jest bardzo zamyślona i nie byłby to błędny wniosek ale w dodatku była bardzo przerażona.
Ciężko jej było uwierzyć w to co właśnie robi, z poziomem adrenaliny w jej krwi spadała także jej odwaga.
Zastanawiała się do jakich wydarzeń może doprowadzić jej zachowanie, w końcu nigdy nie sprzeciwiała się swojemu ojcu a tu nagle takie coś.
Będzie wściekły? Rozpocznie natychmiast poszukiwania czy może pozwoli dziewczynie na odrobinę niezależności?
Mogła zamartwiać się ile chciała ale bez pożądanego skutku, tylko czas ujawni trafną odpowiedź.
- Zbliżamy się do stacji Warszawa Centralna, wszystkim wysiadającym dziękujemy za miłą podróż. - rozbrzmiał kobiecy głos w głośnikach.
Dziewczyna poderwała się ze swojego miejsca, i ruszyła w kierunku wyjścia.
Zapewne przez późną porę, na peronie znajdowało się tylko parę osób.
Swoimi zielonymi oczami rozpoczęła poszukiwania, i gdy w końcu udało jej się dostrzec znaną osobę, nie była pewna jak ma zareagować.
Niedaleko niej stał wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach, po krótkiej chwili także, i on ją zauważył.
Wpatrywał się w nią przez kilka sekund, a następnie entuzjastycznie podszedł do niej, i nim zdążyła jakoś się przywitać, on objął ją swoimi ramionami.
Wtulił twarz w jej brązowe włosy i pozwolił sobie na zaczerpnięcie głębszego oddechu.
- Tęskniłem, Natalia. - powiedział szeptem, tuż przy jej uchu.
Dopiero, kiedy usłyszała jego głos, pozwoliła sobie na upływ emocji. Odwzajemniła jego uścisk i mocno wtuliła się w jego tors.
Po chwili, chłopak odsunął się kawałek, i ujął swoimi dłońmi jej twarz, wpatrywał się w nią bez żadnego słowa, i bez żadnego ruchu.
- O co chodzi, Alan? - spytała lekko skrępowana, odwracając wzrok.
- Nie mogę uwierzyć, że będę miał od teraz, taką piękność przy sobie.
Szatynka zarumieniła się, ponieważ właśnie taki był jej ukochany. Jego ulubionym zajęciem, było prawienie przeróżnych komplemetów, mimo że ją to bardzo krępowało.
Po tylu latach niewiedzy w dziedzinie damsko-męskiej, każdy jego ruch czy słowa wprawiały ją w zakłopotanie.
- Chodźmy, na pewno musisz być padnięta. - powiedział blondyn.
Natalia przytaknęła, a następnie trzymając się za ręce przeszli podziemny korytarz.
Chłopak wyciągnął kluczyki i nacisnął przycisk. Jedno z aut mrugnęło światłami, jednak zielonooka dalej nie wiedziała, w którym kierunku się udać.
Było bardzo ciemno, jednak zorientowała się, że coś jest nie tak, kiedy stanęli przy luksusowym białym Audi S8.
Jednak Alan podszedł do strony pasażera i otworzył jej drzwi, uśmiechając się przy tym.
- Nie pomyliliśmy auta przypadkiem? - spytała, ukrywając skołowanie.
- Przecież nie będę wozić swojej kobiety byle czym. - odparł bez wzruszenia.
Nie do końca wiedziała co się dzieje, jednak posłusznie usiadła i zapięła pasy.
Blondyn również zajął swoje miejsce i ruszył przed siebie.
- Przez te trzy lata, przez które nie mogłaś przyjechać, troszkę się pozmieniało. - zaczął temat poważnym tonem.
- Rozumiem, że jeszcze nie jedno mnie dziś zaskoczy. - uśmiechnęła się.
- Dokładnie. - odparł, odwzajemniając uśmiech.
Skupiał się na drodze, próbując wykorzystać moc swojego cudeńka, jednak kiedy nie musiał zmieniać biegów, to w dalszym ciągu trzymał dziewczynę za dłoń.
- Gdzie tak w ogóle jedziemy? - spytała zaciekawiona.
- Do hotelu. - odparł krótko.
Brak doświadczenia plus zbyt dużo obejrzanych romansów, spowodowało jej reakcję.
- Ale dlaczego? Po co?
Alan roześmiał się, widząc jej czerwone policzki. Znał tą dziewczynę bardzo dobrze, na szczęście nie poznał jej surowego ojca, jednak wiele o nim usłyszał.
Jego ukochana od zawsze była trzymana z dala od problemów, a tym samym od facetów. Prywatne szkoły, a nawet studia tylko dla dziewcząt, skutecznie izolowały ją od świata.
- Wynająłem ci tam pokój, nie martw się, to najlepszy apartament, nie będzie Ci niczego brakować. - wyjaśnił spokojnie.
- Nie o to mi chodzi. - rzekła zawiedziona. - myślałam, że będę mieszkać razem z Tobą, po co wynajmować specjalnie pokój?
- Za parę minut, będziemy na miejscu, tam dowiesz się wszystkiego. - oświadczył tajemniczo.
Nie rozumiała tej sytuacji ani swojego chłopaka, Alan, którego poznała cztery lata temu, nie woził się takimi autami, i nie rzucał pieniędzmi na lewo i prawo.
W końcu dotarli do celu, młody mężczyzna zaparkował na pierwszym, lepszym miejscu, następnie obszedł swoje auto, i otworzył drzwi dziewczynie.
Podał jej dłoń, którą ona z obawą chwyciła.
Wspólnie przekroczyli próg hotelu o nazwie Kryształowy Proch, wystarczyło parę kroków, by ściągnąć uwagę dosłownie wszystkich osób, znajdujących się w środku.
Podeszli do recepcji, gdzie ukłoniła się, przed nimi drobna blondynka.
- Co mogę zrobić dla pana prezesa? - spytała, co chwilę zerkając na kobietę obok blondyna.
Natalia natychmiast odskoczyła od ukochanego, jak na pierwsze spotkanie, było to już za dużo. W końcu jakim cudem, jej chłopak mógłby nagle stać się prezesem, czegoś tak potężnego jak ten hotel?
Spojrzała na niego zaskoczona, a w oczach było widać nieposkromioną ciekawość.
Blondyn jednak zamiast wyjaśnić sytuację, posłał jej oczko wraz z uroczym uśmiechem.
Ponownie skierował swój wzrok na pracownicę za ladą.
- Apartament 313, tak jak mówiłem. - powiedział, wyciągając otwartą dłoń do przodu.
Kobieta posłusznie, położyła kartę magnetyczną na jego dłoni.
- Życzę miłego pobytu. - wyrecytowała typową formułkę.
- Dziękuję. - wtrąciła Natalia.
Blondyn pociągnął ukochaną w swoim kierunku, i prowadził ją przez długi korytarz, aż doszli do windy.
Weszli do niej obydwoje, i mimo że dziewczyna miała mnóstwo pytań, to stała w ciszy.
Przyglądała się swojemu ukochanemu, wierzyła, że przecież nie mógł się aż tak zmienić.
Jednak nawet od jego zwyczajnego ubrania, biło czymś innym. Ciemne jeansy, biała koszulka i narzucona skórzana kurtka, niby wszystko normalne ale jego niebieskie tęczówki, mówiły żeby nie dawała się zwieść pozorom.
Cisza wlokła się w nieskończoność, tak samo jak winda, która miała ich zabrać na ostatnie, czterdzieste piętro.
Gdy drzwi powoli zaczynały się otwierać, poczuła jakby wracał jej tlen. Jej pomysł ucieczki z domu, wydawał się coraz bardziej absurdalny, jednak wykonując kolejne kroki, wprost do pokoju 313, wiedziała, że powrotu nie ma.
Niebieskooki przejechał po czytniku kartą, a następnie wpuścił dziewczynę do środka.
Widok jaki ukazał się jej oczom był niesamowity. Ogromna przestrzeń, wypełniona pięknymi meblami, a na przeciwko niej, ściana z dużych okien, od sufitu aż po samą podłogę.
Podeszła do tych okien, by móc spojrzeć na zjawiskową Warszawę nocą.
Czuła się jak w chmurach, jakby szczytowała nad wszystkimi innymi budynkami, które wydawały się bardzo malutkie.
- Podoba Ci się? - usłyszała głos ukochanego za sobą.
Obróciła się w jego stronę.
- Jeszcze pytasz? Jest przepięknie, ale skąd to wszystko? - musiała w końcu zadać nurtujące ją pytanie.
- Postawiłem wszystko na jedną kartę, zainwestowałem w ten biznes i jak widzisz, udało się. - posłał jej pewne siebie spojrzenie oraz uśmiech.
- Ciężko w to wszystko uwierzyć, musiałeś wziąć w ogromny kredyt, żeby zbudować takie coś. - próbowała dowiedzieć się jak najwięcej.
Blondyn podszedł do swojej wybranki, oczarowując ją swoimi niebieskimi oczyma.
Pogładził dłonią jej policzek i wyszeptał:
- O nic nie musisz się już martwić.
Napawała się każdym jego dotykiem, nie ukrywając jak bardzo lubi jego bliskość, przymknęła oczy, by jeszcze bardziej skupić się na tych subtelnych doznania.
Jego nos delikatnie gładzie jej rysy twarzy, a dłonie powoli krążyły po plecach dziewczyny.
Odkąd pamiętała, Alan był bardzo delikatny względem niej i akceptował jej brak pośpiechu, a niekiedy i różne obawy.
- Alan, ja.... - zawsze dochodziło do momentu, kiedy chciała się wycofać.
- Ciii. - przerwał jej chłopak. - Chcę się tobą nacieszyć.
Uwodził ją każdym słowem i gestem. Mimo że zmienił auto, ciuchy czy nawet stan konta, to w dalszym ciągu, potrafił jednym ruchem skraść jej serce.
Niebieskooki przyciągnął ciało ukochanej, jak najbliżej swojej, i zastygł w bezruchu.
Ich cudowną ciszę, nagle przerwało pukanie do drzwi. Blondyn niechętnie odsunął się od dziewczyny i otworzył drzwi.
Szatynka z zaciekawieniem wyglądała, jednak plecy chłopaka skutecznie uniemożliwiały jej zobaczenie czegokolwiek.
W końcu drzwi się zamknęły, a młody mężczyzna odwrócił się w kierunku swojej ukochanej.
Gdy spojrzała na niego, jej oczy się zaszkliły, wiedziała jak kochanym chłopakiem jest Alan, jednak zawsze poruszał jej serce.
Stał przed nią z wielkim bukietem czerwonych róż i obserwował jej reakcję.
- Chciałem cię jakoś należycie przywitać, przez tak długi czas, nie mogłem Ci niczego podarować. - wręczył jej kwiaty. - Więc przygotuj się, bo mam zamiar nadrobić ten czas.
- Dziękuję. - złożyła pocałunek na jego policzku. - Masz gdzieś tutaj wazon?
- Gdzieś na pewno. - zaśmiał się.
Poszperał po paru szafkach, aż w końcu znalazł pożądany przedmiot. Postawił go na blacie kuchennym, a dziewczyna włożyła do niego piękny bukiet.
Przełożyła nos do kwiatów i zaciągnęła się ich świeżym zapachem, otworzyła oczy i dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała. Malutkie, granatowe pudełeczko, znajdowało się między czerwonymi różami.
Wyciągnęła je, otworzyła i w tym samym momencie zaniemowiła, w środku znajdował się srebrny pierścionek, z małym diamentem.
Blondyn objął jej talię od tyłu, złożył delikatny pocałunek na jej szyi i wyszeptał do jej ucha :
- Wyjdziesz za mnie?
Mężczyzna wraz ze swoją długoletnią małżonką siedzieli w kuchni pijąc kawę, kiedy zaczęła toczyć się kolejna rutynowa kłótnia.
- Nie Natalia, to ty nic nie rozumiesz. - odparł ojciec dziewczyny ze stoickim spokojem. - Dopiero skończyłaś studia, nie ma mowy byś pojechała do Lublina pracować. .
Młoda szatynka aż gotowała się w środku, całe życie pod dyktando a mimo to niektóre nastolatki miały więcej swobody niż ona.
- Jestem już dorosła, nie możesz mi tego zabronić! - nie odpuszczała w dalszym ciągu. - Mamo powiedz coś.
Spojrzała z litością w oczach na swoją rodzicielkę, która czasami pomagała jej nagiąć surowe zasady ojca.
Jednak tym razem widziała, że nie może liczyć na jej wsparcie, usta kobiety skrzywiły się a następnie z ust wyszło ciche westchnięcie.
- Skarbie, musisz zrozumieć, że razem z tatą po prostu się o ciebie martwimy. Zostań jeszcze w Poznaniu, przyzwyczaj się do pracy, zaoszczędź trochę pieniędzy a dopiero później zdobywaj świat. - odparła jej matka.
Kobieta ta zawsze starała się dbać o dobro córki, jednak nie znosiła stawać pomiędzy swoim mężem a córką. A im Natalia stawała się starsza, tym te spory stawały się coraz trudniejsze do rozstrzygnięcia.
- Jasne! A najlepiej to rzucę zawód i będę pracować w domu, zamknijcie jeszcze drzwi na klucz, żebym przypadkiem nie wyszła do ludzi. - odparła najbardziej sarkastycznie jak potrafiła.
Poczuła na sobie gromiące spojrzenie ojca, który upił ostatni łyk ze swojego kubka.
- Skoro tak nalegasz to chętnie rozpatrzę twoją propozycję. - odrzekł udając stoicki spokój, mimo że jego także te kłótnie męczyły.
Wiedziała, że jej ojciec blefuje ale nic tak nie gotowało jej krwi w żyłach jak chłodne podejście jej ojca. Zacisnęła powieki, a je dłonie zaczęły drżeć, tłumiła w sobie złość przez tyle lat i gdyby nie respekt oraz szacunek do ojca, to już dawno wygarnęłaby mu, co o nim sądzi.
- Mam tego dość!! - wykrzyczała, po czym wybiegła z kuchni trzaskając za sobą drzwiami.
Weszła do swojego pokoju i zamknęła go na klucz. Wzięła głęboki oddech a następnie podeszła do wielkiej szafy, która stała na końcu pomieszczenia.
Otwarła ją i wyciągnęła podróżną, dużą torbę, położyła ją na łóżku i w tym czasie tysiąc razy sobie powtórzyła, że właśnie tego chce.
Powoli pakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy, mimo że w głowie dalej miała chaos. Wyciągnęła telefon i napisała krótkiego smsa, na reakcję nie musiała długo czekać, smartfon już po chwili zaczął wibrować a na ekranie pojawiło się połączenie przychodzące.
Odebrała natychmiast i nim zdążyła coś powiedzieć, usłyszała :
- Co się stało? - troskliwy głos w telefonie, sprawiał, że od razu robiło jej się lżej na sercu.
- Nie wytrzymam już dłużej... - wyszeptała.
- Rozumiem, że nasz plan z Lublinem nie wypalił? - westchnął głos po drugiej stronie.
- To byłby cud gdyby się udało.- mówiła dalej zrezygnowana. - Twoja propozycja jest dalej aktualna?
Zamiast odpowiedzi usłyszała głuchą ciszę, nad jej nowym planem pojawił się duży znak zapytania.
- Mówisz poważnie? - odezwał się w końcu.
Teraz to Natalia umilkła, w jednej chwili straciła tą pewność, jednak uważała, że jest za późno by się wycofać.
- Tak. - odpowiedziała zbierając całą swoją odwagę i buntowniczość.
Drugi rozmówca tym razem nie czekał z reakcją.
- Więc przyjedź, choćby i teraz! - powiedział przepełniony entuzjazmem.
- Napisze ci o której będę na peronie, dobrze?
- Jasne ale i tak nie uwierzę dopóki cię nie zobaczę. - odparł radosnym głosem.
- To do później. - powiedziała rozłączając się
Spojrzała na wpół zapakowaną torbę i westchnęła ponownie tego popołudnia.
Czas zbliżał się wielkimi krokami, kiedy latarnie zaczęły oświetlać ulice, a księżyc przyszedł na swoją zmianę.
Siedziała już w piżamie a torba była bezpiecznie schowana, kiedy po jej pokoju rozległo się pukanie. Po chwili drzwi się otworzyły, a smukła blondwłosa postać weszła do jej pokoju.
- Córciu tata poszedł już do pracy a ja wychodzę do kina z Weroniką, na pewno nie chcesz iść z nami? - spytała troskliwie.
- Nie mamo, wolę zostać dziś w domu. - odparła dziewczyna.
Jej rodzicielka zawsze po kłótni szybko wracała do porządku dziennego, jakby żadna taka sytuacja nie miała miejsca. Czasem zazdrościła jej tego ale z drugiej strony dla niej było to zamiatanie problemów pod dywan.
- Rozumiem skarbie, tylko nie siedź do późna. - powiedziała z lekkim uśmiechem i opuściła pokój córki.
Kiedy usłyszała zamykanie drzwi frontowych, podeszła szybko do okna i stojąc przy zasłonach obserwowała jak jej mama wsiada do auta i odjeżdża.
Nadeszła ta chwila, nie wiedziała ile miała czasu, czasem jej ojciec zostawał w pracy na kilkanaście godzin a czasem potrafił wrócić po paru minutach.
Zerwała się szybko z miejsca, przebrała się w swoje ulubione jeansy, fioletową bokserkę oraz bluzę wkładaną przez głowę z kapturem.
Zarzuciła torbę na ramię i zostawiając swój pokój w idealnej czystości, pożegnała się z tym miejscem.
Wyszła przed dom i szybszym tempem dotarła na peron po dwudziestu minutach. Wcześniej sprawdziła w internecie o której ma ostatni pociąg w kierunku jej wolności.
Dotarła idealnie na czas, ponieważ maszyna dopiero się zatrzymywała koło niej.
Weszła do pierwszego przedziału i kupiła bilet, następnie usiadła na pierwszym lepszym miejscu.
Na pierwszy rzut oka można by wyciągnąć wniosek, że dziewczyna wpatrująca się w okno jest bardzo zamyślona i nie byłby to błędny wniosek ale w dodatku była bardzo przerażona.
Ciężko jej było uwierzyć w to co właśnie robi, z poziomem adrenaliny w jej krwi spadała także jej odwaga.
Zastanawiała się do jakich wydarzeń może doprowadzić jej zachowanie, w końcu nigdy nie sprzeciwiała się swojemu ojcu a tu nagle takie coś.
Będzie wściekły? Rozpocznie natychmiast poszukiwania czy może pozwoli dziewczynie na odrobinę niezależności?
Mogła zamartwiać się ile chciała ale bez pożądanego skutku, tylko czas ujawni trafną odpowiedź.
- Zbliżamy się do stacji Warszawa Centralna, wszystkim wysiadającym dziękujemy za miłą podróż. - rozbrzmiał kobiecy głos w głośnikach.
Dziewczyna poderwała się ze swojego miejsca, i ruszyła w kierunku wyjścia.
Zapewne przez późną porę, na peronie znajdowało się tylko parę osób.
Swoimi zielonymi oczami rozpoczęła poszukiwania, i gdy w końcu udało jej się dostrzec znaną osobę, nie była pewna jak ma zareagować.
Niedaleko niej stał wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach, po krótkiej chwili także, i on ją zauważył.
Wpatrywał się w nią przez kilka sekund, a następnie entuzjastycznie podszedł do niej, i nim zdążyła jakoś się przywitać, on objął ją swoimi ramionami.
Wtulił twarz w jej brązowe włosy i pozwolił sobie na zaczerpnięcie głębszego oddechu.
- Tęskniłem, Natalia. - powiedział szeptem, tuż przy jej uchu.
Dopiero, kiedy usłyszała jego głos, pozwoliła sobie na upływ emocji. Odwzajemniła jego uścisk i mocno wtuliła się w jego tors.
Po chwili, chłopak odsunął się kawałek, i ujął swoimi dłońmi jej twarz, wpatrywał się w nią bez żadnego słowa, i bez żadnego ruchu.
- O co chodzi, Alan? - spytała lekko skrępowana, odwracając wzrok.
- Nie mogę uwierzyć, że będę miał od teraz, taką piękność przy sobie.
Szatynka zarumieniła się, ponieważ właśnie taki był jej ukochany. Jego ulubionym zajęciem, było prawienie przeróżnych komplemetów, mimo że ją to bardzo krępowało.
Po tylu latach niewiedzy w dziedzinie damsko-męskiej, każdy jego ruch czy słowa wprawiały ją w zakłopotanie.
- Chodźmy, na pewno musisz być padnięta. - powiedział blondyn.
Natalia przytaknęła, a następnie trzymając się za ręce przeszli podziemny korytarz.
Chłopak wyciągnął kluczyki i nacisnął przycisk. Jedno z aut mrugnęło światłami, jednak zielonooka dalej nie wiedziała, w którym kierunku się udać.
Było bardzo ciemno, jednak zorientowała się, że coś jest nie tak, kiedy stanęli przy luksusowym białym Audi S8.
Jednak Alan podszedł do strony pasażera i otworzył jej drzwi, uśmiechając się przy tym.
- Nie pomyliliśmy auta przypadkiem? - spytała, ukrywając skołowanie.
- Przecież nie będę wozić swojej kobiety byle czym. - odparł bez wzruszenia.
Nie do końca wiedziała co się dzieje, jednak posłusznie usiadła i zapięła pasy.
Blondyn również zajął swoje miejsce i ruszył przed siebie.
- Przez te trzy lata, przez które nie mogłaś przyjechać, troszkę się pozmieniało. - zaczął temat poważnym tonem.
- Rozumiem, że jeszcze nie jedno mnie dziś zaskoczy. - uśmiechnęła się.
- Dokładnie. - odparł, odwzajemniając uśmiech.
Skupiał się na drodze, próbując wykorzystać moc swojego cudeńka, jednak kiedy nie musiał zmieniać biegów, to w dalszym ciągu trzymał dziewczynę za dłoń.
- Gdzie tak w ogóle jedziemy? - spytała zaciekawiona.
- Do hotelu. - odparł krótko.
Brak doświadczenia plus zbyt dużo obejrzanych romansów, spowodowało jej reakcję.
- Ale dlaczego? Po co?
Alan roześmiał się, widząc jej czerwone policzki. Znał tą dziewczynę bardzo dobrze, na szczęście nie poznał jej surowego ojca, jednak wiele o nim usłyszał.
Jego ukochana od zawsze była trzymana z dala od problemów, a tym samym od facetów. Prywatne szkoły, a nawet studia tylko dla dziewcząt, skutecznie izolowały ją od świata.
- Wynająłem ci tam pokój, nie martw się, to najlepszy apartament, nie będzie Ci niczego brakować. - wyjaśnił spokojnie.
- Nie o to mi chodzi. - rzekła zawiedziona. - myślałam, że będę mieszkać razem z Tobą, po co wynajmować specjalnie pokój?
- Za parę minut, będziemy na miejscu, tam dowiesz się wszystkiego. - oświadczył tajemniczo.
Nie rozumiała tej sytuacji ani swojego chłopaka, Alan, którego poznała cztery lata temu, nie woził się takimi autami, i nie rzucał pieniędzmi na lewo i prawo.
W końcu dotarli do celu, młody mężczyzna zaparkował na pierwszym, lepszym miejscu, następnie obszedł swoje auto, i otworzył drzwi dziewczynie.
Podał jej dłoń, którą ona z obawą chwyciła.
Wspólnie przekroczyli próg hotelu o nazwie Kryształowy Proch, wystarczyło parę kroków, by ściągnąć uwagę dosłownie wszystkich osób, znajdujących się w środku.
Podeszli do recepcji, gdzie ukłoniła się, przed nimi drobna blondynka.
- Co mogę zrobić dla pana prezesa? - spytała, co chwilę zerkając na kobietę obok blondyna.
Natalia natychmiast odskoczyła od ukochanego, jak na pierwsze spotkanie, było to już za dużo. W końcu jakim cudem, jej chłopak mógłby nagle stać się prezesem, czegoś tak potężnego jak ten hotel?
Spojrzała na niego zaskoczona, a w oczach było widać nieposkromioną ciekawość.
Blondyn jednak zamiast wyjaśnić sytuację, posłał jej oczko wraz z uroczym uśmiechem.
Ponownie skierował swój wzrok na pracownicę za ladą.
- Apartament 313, tak jak mówiłem. - powiedział, wyciągając otwartą dłoń do przodu.
Kobieta posłusznie, położyła kartę magnetyczną na jego dłoni.
- Życzę miłego pobytu. - wyrecytowała typową formułkę.
- Dziękuję. - wtrąciła Natalia.
Blondyn pociągnął ukochaną w swoim kierunku, i prowadził ją przez długi korytarz, aż doszli do windy.
Weszli do niej obydwoje, i mimo że dziewczyna miała mnóstwo pytań, to stała w ciszy.
Przyglądała się swojemu ukochanemu, wierzyła, że przecież nie mógł się aż tak zmienić.
Jednak nawet od jego zwyczajnego ubrania, biło czymś innym. Ciemne jeansy, biała koszulka i narzucona skórzana kurtka, niby wszystko normalne ale jego niebieskie tęczówki, mówiły żeby nie dawała się zwieść pozorom.
Cisza wlokła się w nieskończoność, tak samo jak winda, która miała ich zabrać na ostatnie, czterdzieste piętro.
Gdy drzwi powoli zaczynały się otwierać, poczuła jakby wracał jej tlen. Jej pomysł ucieczki z domu, wydawał się coraz bardziej absurdalny, jednak wykonując kolejne kroki, wprost do pokoju 313, wiedziała, że powrotu nie ma.
Niebieskooki przejechał po czytniku kartą, a następnie wpuścił dziewczynę do środka.
Widok jaki ukazał się jej oczom był niesamowity. Ogromna przestrzeń, wypełniona pięknymi meblami, a na przeciwko niej, ściana z dużych okien, od sufitu aż po samą podłogę.
Podeszła do tych okien, by móc spojrzeć na zjawiskową Warszawę nocą.
Czuła się jak w chmurach, jakby szczytowała nad wszystkimi innymi budynkami, które wydawały się bardzo malutkie.
- Podoba Ci się? - usłyszała głos ukochanego za sobą.
Obróciła się w jego stronę.
- Jeszcze pytasz? Jest przepięknie, ale skąd to wszystko? - musiała w końcu zadać nurtujące ją pytanie.
- Postawiłem wszystko na jedną kartę, zainwestowałem w ten biznes i jak widzisz, udało się. - posłał jej pewne siebie spojrzenie oraz uśmiech.
- Ciężko w to wszystko uwierzyć, musiałeś wziąć w ogromny kredyt, żeby zbudować takie coś. - próbowała dowiedzieć się jak najwięcej.
Blondyn podszedł do swojej wybranki, oczarowując ją swoimi niebieskimi oczyma.
Pogładził dłonią jej policzek i wyszeptał:
- O nic nie musisz się już martwić.
Napawała się każdym jego dotykiem, nie ukrywając jak bardzo lubi jego bliskość, przymknęła oczy, by jeszcze bardziej skupić się na tych subtelnych doznania.
Jego nos delikatnie gładzie jej rysy twarzy, a dłonie powoli krążyły po plecach dziewczyny.
Odkąd pamiętała, Alan był bardzo delikatny względem niej i akceptował jej brak pośpiechu, a niekiedy i różne obawy.
- Alan, ja.... - zawsze dochodziło do momentu, kiedy chciała się wycofać.
- Ciii. - przerwał jej chłopak. - Chcę się tobą nacieszyć.
Uwodził ją każdym słowem i gestem. Mimo że zmienił auto, ciuchy czy nawet stan konta, to w dalszym ciągu, potrafił jednym ruchem skraść jej serce.
Niebieskooki przyciągnął ciało ukochanej, jak najbliżej swojej, i zastygł w bezruchu.
Ich cudowną ciszę, nagle przerwało pukanie do drzwi. Blondyn niechętnie odsunął się od dziewczyny i otworzył drzwi.
Szatynka z zaciekawieniem wyglądała, jednak plecy chłopaka skutecznie uniemożliwiały jej zobaczenie czegokolwiek.
W końcu drzwi się zamknęły, a młody mężczyzna odwrócił się w kierunku swojej ukochanej.
Gdy spojrzała na niego, jej oczy się zaszkliły, wiedziała jak kochanym chłopakiem jest Alan, jednak zawsze poruszał jej serce.
Stał przed nią z wielkim bukietem czerwonych róż i obserwował jej reakcję.
- Chciałem cię jakoś należycie przywitać, przez tak długi czas, nie mogłem Ci niczego podarować. - wręczył jej kwiaty. - Więc przygotuj się, bo mam zamiar nadrobić ten czas.
- Dziękuję. - złożyła pocałunek na jego policzku. - Masz gdzieś tutaj wazon?
- Gdzieś na pewno. - zaśmiał się.
Poszperał po paru szafkach, aż w końcu znalazł pożądany przedmiot. Postawił go na blacie kuchennym, a dziewczyna włożyła do niego piękny bukiet.
Przełożyła nos do kwiatów i zaciągnęła się ich świeżym zapachem, otworzyła oczy i dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała. Malutkie, granatowe pudełeczko, znajdowało się między czerwonymi różami.
Wyciągnęła je, otworzyła i w tym samym momencie zaniemowiła, w środku znajdował się srebrny pierścionek, z małym diamentem.
Blondyn objął jej talię od tyłu, złożył delikatny pocałunek na jej szyi i wyszeptał do jej ucha :
- Wyjdziesz za mnie?
poniedziałek, 16 stycznia 2017
Prolog
- To naprawdę nie jest takie proste, żeby się uspokoić, kiedy jest się zamkniętym w bagażniku jadącego auta. - szepnęła sama do siebie. - Tato...
***
Góra.
Dół.
Góra.
Dół.
Szybko zmieniająca się pozycja siedmioletniej dziewczynki, która znajdowała się raz w powietrzu a raz na ziemi. Krzyczała radośnie do swojego ojca :
- Wyżej tato, wyżej!
Mężczyzna ku radości swojej córki dodał trochę więcej sił w bujanie huśtawki.
W dalszym zamyśleniu wykonywał tą czynność, aż w końcu do jego uszu przestał dochodzić melodyjny śmiech dziewczynki.
Dostrzegł wielkie zielone oczy, które wpatrywały się wprost w niego.
- O czym tak myślisz, tatusiu? - spytała zmartwionym głosem.
- Przepraszam cię, słoneczko. Miałem ostatnio ciężki tydzień w pracy.
Dziecko łapało każde słowo z zaciekawieniem, w końcu jej tata rzadko kiedy opowiadał o swojej pracy.
- A co się stało? - spytała wprost jak na dziecko przystało.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, pogłaskał córkę po włosach a następnie usiadł na drugiej huśtawce.
- Widzisz Natalko. - westchnął cicho. - Musiałem ratować dziewczynkę w twoim wieku. Została porwana przez złych ludzi.
- Ale dlaczego, zrobiła coś złego? - dziecięca ciekawość nie pozwoliła na skończeniu tematu.
- Oczywiście, że nie skarbie. Była tak samo grzeczna jak ty, po prostu jej rodzice są bardzo bogaci. Ci źli ludzie zażądali wymiany, oni oddadzą dziewczynkę pod warunkiem, że jej rodzice zapłacą dużo pieniędzy. - starał się wyjaśnić jak najprościej sytuację.
- Czy dziewczynka wróciła do domu? - spytała coraz bardziej zaintrygowana.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko do córki.
- Oczywiście, że tak w końcu twój ojciec to nie byle jaki policjant.
Siedmiolatka z dumą w oczach zeszła ze swojej huśtawki i wskoczyła tacie na kolana.
- Jesteś najlepszy tatusiu! - odwzajemniła ojcowski uśmiech.
- Tatuś byłby bardzo smutny, gdyby mojej księżniczce też coś takiego się przydarzyło. - oświadczył z poważną miną.
Dziewczynka zaskoczyła na ziemię i pewna swego powiedziała:
- Jak nigdy nie dam się uprowadzić! - odparła pokazując swoje dziecięce mięśnie tak jak to robią siłacze w telewizji.
Wtedy mężczyzna zerwał się szybko z huśtawki, złapał córkę w locie i przebiegł z nią na rękach kilka metrów.
- Jak cię porwałem, i co teraz? - zaśmiał się próbując udawać złego bohatera.
- To się nie liczy. - odparła z pretensjami. - Ty jesteś moim tatusiem, nie możesz mnie porwać.
Ojciec postawił córkę na ziemi i sam przyklęknął.
- Skarbie, nie ważne kto cię porwał, ważne byś wiedziała co robić w takiej sytuacji. - wyjaśnił z poważną miną.
- Ale ja nie wiem...
- Posłuchasz mnie troszkę dłużej Natalko?
***
Gdyby ktoś rano jej powiedział, że tak się skończy jej wieczór panieński w życiu by nie uwierzyła. Nie przyszło by jej do głowy, że zamiast upajać się swoim ostatnim dniem przed ślubem, będzie miała zafundowaną wycieczkę w bagażniku przez obcych jej ludzi.
Nie wpadła by też na to, że po 17 latach przypomną jej się słowa ojca. Minęło tyle czasu, jednak pamiętała każde jego słowo.
Po pierwsze musisz zachować spokój, nie krzycz ani nie wyrywaj się, sprawiaj wrażenie, że chcesz współpracować a uśpisz ich czujność.
Auto w końcu się zatrzymało i usłyszała jak drzwi bagażnika się otwierają. Worek na głowie i mocno związane ręce nie zostawiały jej żadnej innej opcji oprócz współpracy.
Ktoś silną ręką wyciągnął ją z wnętrza auta i postawił na nogi.
- Żadnych numerów. - syknął męski głos w jej stronę.
Dziewczyna nie odezwała się słowem, czuła jak jest popychana do przodu więc szła w wyznaczonym kierunku.
Po drugie obserwuj i nasłuchuj wszystko. Zdobywaj informacje kawałek po kawałku. Zastanawiaj się gdzie możesz być. Oświetlenie, ściany czy choćby podłoga, każdy szczegół jest ważny.
O ile pierwszych dwóch nie mogła dostrzec to podłoga nie była dla niej wielkim wyzwaniem. Jej szpilki po każdym kroku roznosiły echo a podłoże było twarde, zaś miejsce w którym się znajdowała było dość chłodne jak na lipcową noc.
Jeśli miałaby bawić się w swojego ojca to obstawiła by podziemny parking.
Parę kolejnych kroków i weszła do kolejnego pomieszczenia, dwóch mężczyzn stało po jej dwóch stronach a ona bez problemu odgadnęła, że znajduje się w windzie.
Nie mogła określić na którym piętrze wysiadła, winda jechała bezszelestnie i zatrzymała się tylko raz. Była pewna tylko jednego, znajduje się wysoko.
Kolejne popchnięcie i w końcu coś wartego uwagi. Usłyszała zdecydowanie przejechanie czymś a następnie ciche piknięcie jakiejś maszyny. Dopiero po tym została wprowadzona do kolejnego pomieszczenia.
Otwarcie kolejnych drzwi, tym razem za pomocą klamki, skończyło się brutalnym wepchnięciem jej do środka.
- Masz siedzieć tu cicho, nie chce słyszeć nawet słowa! - po raz kolejny usłyszała ostry ton, po czym drzwi zostały zamknięte.
Wykorzystuj momenty kiedy jesteś sama, chociażby w łazience. Przeanalizuj ponownie sytuację i spróbuj obmyśleć drogę ucieczki.
Jeśli będziesz sama choć przez chwilę, możesz wykorzystać element zaskoczenia. Pamiętaj twoi porywacze są w takim samym stresie jak ty, nie zawsze myślą trzeźwo.
Opuściła głowę i ku jej zdziwieniu worek spadł z jej głowy. Teraz jeszcze lepiej mogła wykorzystać rady ojca. Nagle usłyszała głos tego mężczyzny, jednak w zupełnie innym tonie.
- Szefie jesteśmy gotowi. Tak, tam gdzie ustalaliśmy.
Krótka analiza i wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu. Do tej wspaniałej przygody miał dołączyć niebawem ktoś jeszcze.
Stres się nasilał jednak dalej starała się myśleć trzeźwo.
Nogą o nogę powoli i cicho ściągnęła swoje szpilki, następnie bezszelstnie wstała, przykucnęła i z trudem chwyciła swoje buty.
Rozejrzała się po pokoju, nie widziała zbyt dużo przez brak oświetlenia, jednak potrafiła dostrzec parę elementów.
Po jej lewej stronie znajdowało się wielkie łóżko, po prawej metrowa komoda, zaś na przeciwko niej kolejne drzwi.
Czas uporczywie się kurczył a ona dalej stała w tym samym miejscu, nadeszła chwila w której musiała po prostu zaryzykować.
Schowała szpilki jak i worek pod łóżko, następnie sama się tam z trudem skryła. Teraz pozostało tylko czekać.
Sekundy jak godziny a minuta jak wieczność, czas tracił na ważności, kiedy próbowała zapanować nad swoim przyśpieszonym oddechem. Teraz albo nigdy.
- Jest w sypialni. - usłyszała nagle.
Tak wyraźnie czuła swoje bicie serca, w tym momencie było to dla niej głośniejsze niż jej szpilki stukające o beton.
Klamka została naciśnięta i dwóch mężczyzn weszło do środka. Nastała głucha cisza, która jeszcze bardziej potęgowała bicie jej serca.
- No i gdzie ona jest? - usłyszała męski chłodny głos, dość cichy, jednak ona czuła, że to cisza przed burzą.
- Przysięgam ci szefie, że przed chwilą tu była. - kolejny głos jej porywacza był już bardziej przerażony niż na początku.
Mężczyzna zaczął nerwowo poruszać się po pokoju, zajrzał nawet za następne drzwi, jednak z brakiem rezultatu.
- Tylko raz byliśmy na papierosie... Niemożliwe by w tym czasie...
Przerażony głos mężczyzny został przerwany hukiem. Hukiem zderzenia się pleców ze ścianą.
Nowa postać zwana szefem, ścierała krew z ręki po uderzeniu swojego pracownika.
- Masz minutę by przeprowadzić ją z powrotem. Sześćdziesiąt sekund, nie więcej. - odezwał się ponownie swoim chłodnym tonem.
Stwarzał pozory opanowanego, jednak jego czyny pokazywały co innego.
Kiedy mężczyzna usłyszał te słowa natychmiast wybiegł z pomieszczenia mocno tupając nogami, a druga postać poszła w jego ślady.
Dziewczyna jeszcze bardziej przerażona traciła nadzieję na ucieczkę, a nawet traciła siły na samo podniesienie się.
Co zrobią gdy mnie złapią? A co zrobią temu facetowi gdy mnie nie znajdą?
Karciła samą siebie w myślach, że martwi się o kogoś kto ją porwał.
Przysłuchiwała się już jakąś chwilę by upewnić się, że nikogo nie ma w pokoju, kiedy była już pewna zebrała resztkę swojej siły i wygramoliła się spod łóżka. Musiała przyznać, że nie spodziewała się, że związane ręce tak utrudniają poruszanie resztą ciała.
Teraz już nie było czasu na wątpliwości, wybiegła z pokoju w którym była więziona, na szczęście tak jak się spodziewała, nie było tu już nikogo.
Biegła dalej a do drzwi, które dzieliły ją od wolności, miała tylko parę metrów.
Witam wszystkich serdecznie po przeczytaniu prologu. Mam nadzieję, że zakreślił wam nieco obraz fabuły. Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że będzie to romans pomieszany z akcją.
Bardzo chętnie poznała bym wasze opinie na temat pierwszego wpisu, więc jeśli jesteście na tyle mili to zachęcam do komentowania :) Do następnego wpisu!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)