- Alan, ale przecież my... - próbowała znaleźć wyjaśnienie tej sytuacji.
- Wiem, że nie spędziliśmy wiele czasu razem. - przerwał jej. - Ale wystarczy mi, by wiedziec, że tylko ciebie chcę.
Dziewczyna czuła jak robi jej się gorąco]. Znała go od trzech lat, jednak nie mogli sobie pozwolić na zbyt wiele randek w tym czasie.
Blondyn wyciągnął pierścionek z pudełeczka, wziął dłoń ukochanej i spojrzał jej w oczy.
- Więc jaka jest odpowiedź? - spytał, nie dając jej czasu na zastanowienie się.
Zielonooka poczuła, jak jej oczy powoli zachodzą lekką mgłą wzruszenia. Przez swoje małe doświadczenie, nie sądziła, że dożyję tej chwili.
Bez namysłu odparła:
- Tak.
Niebieskooki wsunął pierścionek na palec kobiety, a następnie bez ostrzeżenia, wpił się w jej malinowe usta.
Na początku całował ją bardzo delikatnie, wiedząc, że dziewczyna w każdym momencie może się speszyć i przerwać tą piękną chwilę.
Dopiero kiedy zaczęła oddawać pocałunki, posuwał się dalej. Ponownie jego dłonie powędrowały na jej plecy, delikatnie masując je w górę i w dół.
Oderwał się na krótką chwilę od jej ust, by pocałunkami dotrzeć aż do jej szyi.
Kiedy złożył pierwszy subtelny pocałunek w tym wrażliwym miejscu, poczuł jak jej całe ciało na to zareagowało, drżeniem.
- Alan... - wyszeptała jego imię.
Chłopak nie ukrywał swojego rozczarowania, westchnął i odsunął się od swojej przyszłej żony.
- Wiem wiem, przepraszam. - rzekł ponuro.
- Przepraszam. - zwiesiła głowę. - Obiecuję do ślubu się poprawić.
Powiedziała uśmiechając się, próbując rozładować napięcie. On roześmiał się na te słowa.
- Wtedy już ci nie odpuszczę. - poczochrał jej czekoladowe włosy.
Natalia czuła się bardzo swobodnie w objęciach blondyna. Czuła, że nigdy jej nie skrzywdzi i może się czuć bezpiecznie.
Blondyn szybkim ruchem podrzucił ją do góry i wziął na ręce.
- Co ty robisz, Alan? - śmiała się do niego.
Przeszedł całą kuchnię i zatrzymał się dopiero w sypialni, koło dużego, wysokiego łóżka.
- Masz długi dzień za sobą. - odparł troskliwie.
Położył ją na łóżku, a następnie sam ułożył się obok niej, przytulając jej drobne ciało swoimi ramionami.
Dziewczyna nie miała nic przeciwko, uwielbiają te momenty wyciszenia, kiedy nie czuła nacisku na konkretne zbliżenie. Była bardzo zmęczona, w końcu w jeden dzień zmieniła się w uciekinierkę, wolną dziewczynę, a na koniec stała się przyszłą żoną.
Zamknęła swoje zielone oczy i pozwoliła sobie na chwilę wytchnienia, chciała pozbyć się męczących myśli o rozczarowaniu swoich rodziców. Była ich jedynym dzieckiem, więc ból na pewno będzie ogromny, jednak ona nie wiedziała jak postąpić inaczej.
Chwila wytchnienia dosłownie trwała tylko chwilę. Telefon w tylnej kieszeni blondyna, zaczął wydawać z siebie przeraźliwie głośny dźwięk.
Szatynka podskoczyła w pierwszym momencie zaskoczenia, natomiast Alan westchnął głośno, wyciągnął urządzenie i zmarczył swoje zmęczone oczy.
Wstał z łóżka i nacisnął zielony przycisk.
Dziewczyna uważnie obserwowała swojego chłopaka z zaciekawieniem, jednak oprócz szmerów nie mogła nic usłyszeć, ponieważ męska sylwetka oddaliła się od niej i stała tyłem.
Blondyn odpowiadał rzadko, krótko i poważnym tonem. W końcu rozłączył się i stał w lekkim zdumieniu.
- Alan, stało się coś? - spytała zmartwiona jego postawą.
Niebieskooki jeszcze przez parę sekund uparcie wpatrywał się w swoją komórkę. Spojrzał na swoją wybrankę i z uśmiechem odpowiedział.
- Muszę pomóc znajomemu, złapał gumę po drodze.
Zielonooka ze zdziwieniem spoglądała na niego, miała raczej gorsze wyobrażenie, co do tego telefonu, jednak była pewna, że jej przyszły mąż nie miał powodu by skłamać.
- Ah.. myślałam, że stało się coś poważniejszego. - odparła z lekkim niedosytem.
- Oczywiście, że stało się coś poważnego. - wtrącił nagle.
Dziewczynie aż zaświeciły się oczy, oczywiście nie cieszyła się, że komuś mogła stać się krzywda, ale że jednak jej intuicja jej nie zawiodła.
Chłopak zbliżył się do niej powolnymi krokami, ujął dłońmi jej twarz i pocałował delikatnie.
Wpatrywała się w niego z widoczną niecierpliwością, co nie uszło jego uwadze.
Czuła, że nadchodzi moment, kiedy zaspokoi swoją ciekawość.
Blondyn spojrzał na nią poważnie i powiedział:
- Muszę cię zostawić już pierwszej nocy, może być coś gorszego? - uśmiechnął się łobuzersko.
Dziewczyna westchnęła i opadła z powrotem na poduszki, on natomiast przykrył ją kołdrą i na odchodne rzekł:
- Wrócę za niedługo, śpij smacznie.
Po usłyszenia zamykanych drzwi, postanowiła pójść, zgodnie z jego radą, w objęcia Morfeusza.
***
Czuła jak promienie słońca przyjemnie muskają jej twarz, obróciła się na drugi bok, by mimo tej przyjemności móc jeszcze troszkę pospać.
Jednak wraz z otwarciem oczu, uaktywnił się jej zmysł węchu. Do jej nozdrzy zaczął dochodzić kuszący zapach kawy.
Mozolnie podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła przyglądać się otoczeniu, czego nie mogła zrobić zeszłej nocy.
Łóżko na którym się znajdowała, było naprawdę ogromne ale również bardzo wygodne, złoto srebrne poszewki dodawały uroku temu pomieszczeniu.
Między łóżkiem znajdowały się dwa okna, które rozświetlały pokój, a przed nią stała szafa z lustrami, prawie na całą ścianę.
Po dwóch stronach sypialni, znajdowały się drzwi na przeciwko siebie, jedne prowadziły do kuchni oraz salonu, a drugie do łazienki.
Dziewczyna wstała i podeszła do tych pierwszych.
- Kiedy wróciłeś? - spytała jeszcze lekko zaspana.
Niebieskie tęczówki spojrzały na drobną postać kobiety. Uśmiechnął się lekko pod nosem i odparł:
- Jak jeszcze spałaś. Wyspałaś się? Jeśli tak, to chodź na śniadanie.
Szatynka przyjrzała się stołowi, przy którym siedział jej ukochany. Był on przyozdobiony śnieżnobiałym obrusem w przeróżne wzory, a na nim talerze z jajecznicą, kubki kawy oraz koszyk pieczywa.
- Pójdę szybko pod prysznic i zaraz wracam. - odparła również z uśmiechem.
Zrobiła krok do tyłu i powędrowała do łazienki.
Miała w niej do wyboru wannę, a także prysznic, ze względu na czas wybrała tę drugą opcję.
Rozebrała się do naga i stanęła pod słuchawką prysznica, następnie puściła letnią wodę a potem gorącą.
Rozkoszując się przyjemnym ciepłem, czuła się wspaniale. W końcu, która kobieta nie marzy o takiej sytuacji w której ona teraz się znajduje?
W kuchni czeka na nią wspaniały mężczyzna, który ją rozumie, a nawet chce by została jego żoną, w dodatku znajduje się w wielkim hotelu, który do niego należy.
Po skończonym prysznicu, owinęła się ręcznikiem i podeszła do umywalki, nad którą było lustro. Miłym zaskoczeniem była elektryczna szczoteczka do zębów, która stała na stacji blokującej, z przyklejoną karteczką: "Dla Natalii".
Wykonała wszystkie poranne czynności, ubrała się i ponownie udała do kuchni.
Niebieskooki uważnie przyglądał się odświeżonej dziewczynie, kiedy siadała naprzeciwko niego.
Ona spojrzała na jego wciąż pełny talerz.
- Nie jadłeś jeszcze? - spytała zdziwiona.
- Chciałem poczekać na ciebie, jeśli masz ochotę zjeść coś innego, po prostu powiedz.
To było kolejne zaskoczenie dla niej, kiedyś przygotowywali wspólnie posiłki z tego co akurat znaleźli w lodówce, albo szli do najnormalniejszej knajpki zjeść pizze lub kebaba. Teraz zaczęła czuć bijącą od niego wyższą sferę oraz klasę, która pasowała każdemu facetowi.
Chociaż była szalenie zakochana w swoim spontanicznym, nie najbogatszym Alanie, to wiedziała, że będzie potrzebowała czasu do przyswojenia nowej sytuacji.
- Nie trzeba, pachnie znakomicie. - odparła z uśmiechem. - Smacznego!
Chłopak odparł tym samym i wspólnie zaczęli jeść co jakiś czas zerkając na siebie.
Mimo że to on zawsze ja namawiał, by się do niego przeprowadziła i w końcu uwolniła od zatroskanych rodziców, to jednak ona wciąż czuła zakłopotanie, że w ciągu jednego dnia podjęła decyzję i została.
- Jest coś co chciałabyś porobić pierwszego dnia? - zapytał upijając łyk kawy.
- Możesz pójdziemy na spacer po śniadaniu? - zaproponowała, odkąd pamiętała, każda ich randka zaczynała się od wspólnego spaceru.
- Możemy, ale jeśli chcesz to zamiast tego możemy przedstawić cię paru moim znajomym. - podał swoją propozycję.
- Jasne, czemu nie. - odparła zadowolona.
Mężczyzna nagle wyciągnął rękę i chwycił za jej dłoń, na której znajdował się zaręczynowy pierścionek.
- Nie chciałbym byś czuła się zagubiona na naszym ślubie, więc musisz poznać jak najwięcej osób. - troskliwie gładził kciukiem jej dłoń.
- Dam z siebie wszystko podczas zawierania nowych znajomości. - pokazała swoje śliczne białe ząbki.
- Jest jakaś szczególna data, w której miałby się odbyć ślub? - zaczął zadawać konkretne pytania dotyczące ich wspólnej przyszłości.
- Raczej nie, możesz ty zdecydować. - powiedziała szczerze.
- W takim razie dwudziesty szósty. - wybrał od razu.
- Dobry pomysł, tego dnia byliśmy na pierwszej oficjalnej randce.
- Prawda, jednak chodzi mi o wcześniejszy dwudziesty szósty, dzień w którym pierwszy raz cię zobaczyłem i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. - mowił patrząc jej prosto w oczy.
Dziewczyna wpatrywała się w jego błyszczące oczy, wcześniej nie wiedziała, że jego uczucia zaczęły sie tak wcześnie, z początku myślała, że czas sam sprawił, że ich przyjacielskie spotkania zmieniły się w randki.
- Dobrze więc dwudziesty szósty. Którego miesiąca? - pytała coraz bardziej zaangażowana.
- W maju, a dokładnie dwudziesty szósty maja, tego roku.
Jego ukochana aż podniosła się z krzesła reagując na te słowa.
On bardzo uważnie przyglądał się jej reakcji i była dokładnie taka jakiej się spodziewał.
- Przecież to za niecałe dwa tygodnie. - powiedziała głośniejszym tonem, próbując mu to uświadomić, jakby sam tego nie wiedział.
- Wiem, jestem pewny naszego małżeństwa, więc nie widzę powodu byśmy musieli dłużej czekać. - wyjaśnił swoje stanowisko.
Natalia czuła ciepło na sercu, słysząc te słowa, jednak dla niej to wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Usiadła ponownie na krześle.
- Ja też jestem pewna, że to z Tobą chce żyć, ale nie uważasz, że to trochę za szybko?
- Nie. Dlaczego? - upił spokojne kolejny łyk swojej kawy.
Tak prostym i krótkim pytaniem zbił ją całkowicie z tropu. W końcu rzeczywiście nie miała konkretnego powodu by odsunąć od siebie tę datę.
Na myśl przyszły jej czasy, kiedy kobiety poznawały swoich mężów dopiero w dniu ślubu, a ona znała się z Alanem już cztery lata, więc czemu miała by się sugerować tym, że zaręczyny innych ludzi trwają około roku?
- Więc zróbmy tak. - uśmiechnęła się pogodnie.
Po blondynkę było widać, że jest zadowolony z jej przemyśleń. Nie próbował przekonywać jej, by jeszcze się zastanowiła lub by wybrała inną datę, jeśli tego pragnie.
Wyjął telefon z kieszeni, wybrał kontakt i zadzwonił siedząc wciąż przy stole.
- Wiktoria, zamów mi proszę salę weselną na dwudziestego szóstego, tego miesiąca. Tak wiem, że szybko. Powiedz dla kogo to powinno coś się zwolnić. Wyjaśnię Ci wszystko później. - rozłączył się, zostawiając kobietę w osłupieniu.
Spojrzał ponownie na swoją ukochaną i z przekonaniem w głosie powiedział:
- Wszystko będzie załatwione na czas.
Jeszcze przez chwilę Natalia siedziała w osłupienie, nie sądząc, że to wszystko, można ot tak załatwić.
Jednak jak na prawdziwą kobietę przystało, postanowiła spytać, tak tylko dla pewności.
- A kim jest Weronika?
Alan uśmiechnął się pod nosem, słyszał jak to pytanie brzmi, jednak wiedział, że zazdrość jest całkowicie obcym uczuciem dla jego przyszłej żony, za to zastąpiona została niespotykaną ciekawością.
- To moja przyjaciółka i zarazem sekretarka, mam wielu pracowników pod sobą, a ona zajmuje się dla mnie wszystkimi papierkowymi sprawami. Postaram się jeszcze dzisiaj was sobie przedstawić.
- Świetne. - odparła szczerym uśmiechem. - Mam nadzieję, że się dogadamy.
- W to nie wątpię. - powiedział zdecydowanie. - To jak? Zbieramy się?
- Jasne.
Przyszli małżonkowie dokończyli wspólnie śniadanie, a następnie od razu opuścili hotel. Kierując się na parking rozmyślali o wspólnej przyszłości, i chociaż jedno z nich było całkiem pewne swojej decyzji, to nie można tego było powiedzieć o drugiej osobie.
Blondyn wraz ze swoją ukochaną wsiadł do auta, by następnie wywieźć ją w nieznanym kierunku. Zielone oczy uważnie przyglądały się mijającemu otoczeniu. Chociaż nie była tu pierwszy raz, to jeździli po nieznanej jej okolicy. W tych wszystkich budynkach, zauważyła w końcu coś co ją zainteresowało.
Dotknęła szybko jego dłoni, którą trzymał na kierownicy i powiedziała:
- Zatrzymaj się!
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, jednak zjechał na pierwsze, lepsze pobocze i zatrzymał pojazd.
- O co chodzi? - spytał.
- Mogę tam iść? - odparła pytaniem, wskazując palcem na duży biały budynek.
Niebieskooki zmarszczył lekko brwi.
- Szpital? Po co chcesz tam isc?
- Skoro mam tutaj zostać, to wypadałoby znaleźć jakąś pracę. - oświadczyła dumnie.
Jednak zauważyła, że ten pomysł niezbyt podoba się Alanowi, jego mina świadczyła, jakby Natalia poważnie uraziła jego dumę.
- Skarbie... - westchnął. - Nie musisz pracować. Zapewnię ci wszystko czego zapragniesz, więc nie idź tam.
- O nie, nie. - odparła natychmiast. - Nie po to studiowałam pięć lat, by teraz siedzieć w domu i pachnieć.
- Mi by to nie przeszkadzało. - wzruszył ramionami.
Dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie do niego, mimo że blondyn wzrok miał utkwiony w szybie, to wiedziała, że jej przyszły mąż, nie zabronić jej spełniać się zawodowo.
- Alan, wiem że będziesz się o mnie troszczył, ale odcięłam się od rodziców by wreszcie samodzielnie stanąć na nogach. Nie utrudniaj mi tego. - starała się jak najłagodniej to wytłumaczyć.
Niebieskooki westchnął ponownie oraz odwrócił wzrok, by spojrzeć na nią. Widział tą zaciekłość w jej oczach i już wiedział, że ta sprawa nie podlega tak naprawdę dyskusji.
- Niech ci będzie. - wymruczał, jednak kiedy dojrzał jej szeroki, kącik jego ust również się podniósł.
- Ale załatwmy to jak najszybciej. - dodał.
Chłopak ponownie ruszył autem, tym razem jednak w innym kierunku. Podjechał na parking szpitalny i zaparkował.
- Mam iść z Tobą? - spytał przyjacielsko.
- Nie, dziękuję. Chcę zrobić to sama. - wyjaśniła.
Blondyn tylko przytaknął, następnie oparł głowę o siedzenie i przymknął oczy.
W tym czasie dziewczyna pełna nadziei ruszyła w stronę budynku, chociaż nie miała przy sobie żadnych papierów, to postanowiła spytać o samą możliwość pracy tutaj.
Im bardziej w głąb wchodziła, tym bardziej ową nadzieję traciła. Zaczęła dostrzegać jak bardzo różni się szpital w stolicy od tego w jej rodzinnym mieście.
Wnętrze było pomalowane na jasne beżowe kolory, a ściany były przyozdobiony dużymi fotografiami. W dodatku nie spotkała żadnej osoby z personelu, która byłaby chociaż zbliżona do niej wiekowo.
Wiedziała, że ze względu na brak doświadczenia ma nikłe szansę na zatrudnienie w takim miejscu.
Gdy w końcu doszła do biura ordynatora, miała ochotę wiać z powrotem do auta, jednak nie chciała dawać tej satysfakcji Alanowi.
Z szybko bijącym sercem zapukała do drzwi, a następnie weszła do środka.
- Dzień dobry. - przywitała się z uśmiechem.
- Witam. W czym mogę pomóc? - odparła kobieta, której było bliżej do emerytury niż do wieku Natalii.
Ordynatorka odłożyła na bok stos papierów, które przed chwilą przyglądała.
- Nazywam się Natalia Malinowska, chciałbym o coś zapytać.
- Proszę, usiądź. - wskazała na miejsce przed sobą. Szatynka posłusznie tak zrobiła.
- Przeprowadziłam się tu niedawno z Poznania, po zakończeniu studiów medycznych na lekarza. Chciałabym się dowiedzieć, czy jest jakaś szansa na zatrudnienie się tutaj. - postawiła sprawę jasno.
Kobieta przestała ukrywać swój brak zainteresowania, w momencie w którym dowiedziała sie o co chodzi.
- Szansę zawsze jakieś są. - odparła. - Jednak w tym wypadku są one bardzo znikome. Nasz szpital ma profesjonalny personel i od nowych pracowników również tego wymagamy. A nie sądzę, żeby osoba prosto po studiach miała coś do czynienia z profesjonalizmem.
Chłodny ton całkowicie oziębił resztkę nadziei, która gdzieś tam jeszcze była w jej sercu. Czuła się niesprawiedliwie potraktowana, mimo że znała realia na rynku pracy.
- Rozumiem... - już miała się żegnać, kiedy nagle drzwi do biura się otworzyły.
Obie kobiety teraz wpatrywały się w młodego blondyna, stojącego w przejściu.
- Oj.. przepraszam. - powiedział szybko Alan.
Niebieskie tęczówki najpierw spotkały się ze wzrokiem ordynatorki a dopiero później ze zdziwionym spojrzeniem ukochanej.
- Jakby co, czekam na zewnątrz. - wypalił głupi uśmiech i wyszedł.
Dziewczyna czuła się już całkowicie spalona, nie rozumiała czemu jej chłopak tak nagle tu wparował, a to na prawo nie świadczyło p niej dobrze.
Starsza kobieta jeszcze przez chwilę przyglądała się szatynce w zdezorientowaniu.
- Bardzo przepraszam za niego. Ja już lepiej pójdę. - wstała z krzesła z zamiarem szybkiej ucieczki.
- Proszę usiąść! - powiedziała stanowczo ordynatorka.
Natalia jeszcze bardziej zdezorientowana wróciła na miejsce. Dostrzegła lekki uśmiech u kobiety, co lekko ją przeraziło.
- Posłuchaj, słońce. - powiedziała troskliwym tonem. - To że szukamy głównie profesjonalistów, nie znaczy, że nie możemy z ciebie profesjonalistki zrobić. Jestem coraz starsza więc najwyższy czas postawić na młodsze pokolenie. - mówiła z coraz większym temperamentem.
Młoda kobieta nie wiedziała co się właśnie dzieje. Była pewna, że ordynatorka nie jest w ogóle nią zainteresowana, w dodatku nie ma żadnego doświadczenia, a tu nagle zmieniła swoje zdanie o 180 stopni.
- Naprawdę? - spytała dla pewności.
- Tak, przygotuj swoje papiery oraz list motywacyjny, jeśli dasz radę, to dostarcz mi to jeszcze dzisiaj. To wszystko. - odparła spokojnie.
- Dziękuję pani bardzo! Na pewno dam radę.
Wstała, pokłoniła się i wyszła.
Wprost przed nią opierał się o ścianę jej przyszły mąż. Zanim obdarzył ją wzrokiem, wpatrywał się w zamykające się drzwi.
- Jak poszło? - spytał z uśmiechem.
Szatynka złapała go za rękę i wyprowadziła z budynku, chłopak tylko przyglądał się jej z zaciekawieniem. Gdy doszli do auta w końcu się zatrzymała.
- Nie wiem co o tym myśleć. Najpierw byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie, a później nagle się zmieniła i zaproponowała bym przyniosła swoje papiery. - opowiadała wszystko, będąc jeszcze w mętliku.
- To świetnie, przecież tego właśnie chciałaś. - pokazał swoje białe ząbki w uśmiechu.
- No tak... A właściwie to po co przyszedłeś? Miałeś czekać w aucie.
- Trochę długo to trwało, a nie chciałem byś się zgubiła. Możemy jechać dalej?
- Ah.. Jasne - odparła.
Wsiedli ponownie do auta i ruszyli. Natalia postanowiła nie roztrząsać tej sprawy, tylko uwierzyła w swoje szczęście. Czas miał pokazać, czy naprawdę dostanie tą pracę.
Po około dwudziestu minutach jazdy, zatrzymali się przed domkiem jednorodzinnym. Blondyn wyszedł pierwszy z auta i otworzył drzwi swojej partnerce.
- Tutaj mieszka mój bliski przyjaciel, na pewno go polubisz.
Dziewczyna niepewnie przytaknęła, a następnie prowadzona przez ukochanego stanęła przed czerwonymi drzwiami. Rozległ się głośny dźwięk dzwonka i już po chwili drzwi zaczęły się otwierać.
Przed parą stanął wysoki mężczyzna, dobiegający trzydziestki, brunet posiadający śmieszną kozią bródkę.
- Alan, cześć. - twarz gospodarza natychmiast się rozpromieniła.
Przyjaciele uścuskali się na powitanie.
- Wchodźcie. - zaprosił ich serdecznie.
Weszli do salonu i ponownie stanęli naprzeciw siebie.
- Jestem Kamil. - wyciągnął przyjacielsko dłoń, którą ona od razu uścisnęła.
- Natalia. - odparła z uśmiechem.
Niebieskooki objął ramieniem swoją kobietę.
- To moja dziew... narzeczona. Zamierzamy się pobrać. - oświadczył prosto z mostu.
Właściciel stał w pierwszym momencie w lekkim osłupieniu, lecz zaraz po tym natychmiast ich obydwoje uściskał.
- Tak się cieszę! - rozbrzmiał jego wesoły głos. - W końcu nasz Alanek dorasta.
Natalia czuła ciepło na sercu, cieszyła się, że została tak miło przyjęta przez Kamila.
- Kochanie, co się dzieje?
Wszystkie spojrzenia skupiły się teraz na kobiecie stojącej w przejściu. Była średniego wzrostu i miała kruczoczarne włosy, a co najważniejsze i najbardziej widoczne, miała wystający już spory brzuszek.
- Skarbie, Alan się żeni! - wyjaśnił radośnie.
Żona gospodarza zilustrowała dziewczynę stojąca koło jej męża.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. - powiedziała z uśmiechem.
Szatynka wyszła przed szereg i powiedziała:
- Mam na imię Natalia.
- Miło mi, Weronika. Zaopiekuj się Alanem, to wciąż jeszcze duży dzieciak. - puściła jej oczko.
- Usiądźcie. - zachęcił ich mężczyzna. - Czego się napięcie? Kawa? Herbata?
- Kawy. - odparł blondyn.
- A ja herbatę owocową, jeśli masz. - rzekła dziewczyna.
Mężczyzna wyszedł do kuchni, a jego żoną usiadła z młodą parą.
Zielonooka chociaż bardzo się starała, to nie mogła oderwać wzroku od jej sporych już rozmiarów brzuszka, co nie uszło uwadze kobiety.
- To będzie chłopczyk. - odparła na jej nieme pytanie. - Chcesz dotknąć? Akurat trenuje karate.
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok i położyła swoją dłoń na jej brzuchu. I rzeczywiście już po chwili poczuła urocze kopnięcie.
- A co z wami? Chcecie mieć dzieci?
Para spojrzała po sobie z lekkim zawstydzeniem.
- Emm... jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. - odrzekła szatynka.
- W przyszłości na pewno, ale nie będziemy się spieszyć. - wyjaśnił blondyn.
- Mądra decyzja, nacieszcie się sobą póki co. - uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
Jej mąż właśnie wrócił z kuchni i położył swą kubki obok nich. Zasiadł obok swojej żony i również dotknął jej brzucha, by poczuć synka.
Dalszy czas spędzili na wspólnej rozmowie, a Natalia z każdą chwilą coraz bardziej cieszyła się z nowych znajomych. W Poznaniu była zbyt zajęta nauką, by pogłębić z kimś swoją znajomość.
Ponownie tego dnia telefon blondyna przerwał mu jego moment wytchnienia.
- Dajcie mi chwilę. - chwycił za telefon i wyszedł z salonu.
Natalia odprowadziła go wzrokiem, jednak wiedziała, że tym razem również nic nie usłyszy.
- Musisz się przyzwyczaić. - szepnęła jej Weronika.
- Tak, pewnie tak. - wzruszyła ramionami.
Zielonooka dopiła do końcu swoją herbatę i w końcu jej ukochany wrócił.
- Wszystko w porządku? - wyrwał się pierwszy Kamil.
- Powiedzmy. - zerknąć na swoją narzeczoną. - Coś tam się nie zgadza w papierach, więc muszę jechać to załatwić.
- Rozumiem, ale fajnie, że wpadliście. - odparł jego przyjaciel.
- Jasne, to my się już zbieramy.
Chwycił dłoń swojej ukochanej i wyszli razem z domu powoli powiększającej się rodziny, wsiedli do auta i odjechali.
- Przepraszam Natalia, że znowu zostawiam cię samą. Postaram się to szybko załatwić.
- Nic się nie stało, rozumiem że masz dużo spraw na głowie, tylko się nie przemęczaj. - odparła troskliwie.
- Zawieźć cię gdzie konkretnie czy chcesz wrócić do hotelu?
- Do hotelu, muszę jeszcze przygotować dokumenty do szpitala. - wyjaśniła.
- No tak, możesz skorzystać z mojego laptopa jeśli chcesz.
Chłopak odwiózł ją na miejsce i pojechał w swoją stronę.
Dziewczyna teraz już samodzielnie udała się do pokoju 313 by móc spokojne zająć się swoimi sprawami.
Dotarła do apartamentu na 40 piętrze i zaczęła poszukiwania laptopa. Znalazła go na stoliku w salonie, więc zabrała się do pracy. Włączyła urządzenie i już napotkała pierwszy problem w formie prośby o hasło. Nie pomyślała wcześniej by o nie zapytać, a Alan najwyraźniej również zapomniał w przypływie emocji.
Sięgnęła po swój wyciszony telefon, spojrzała na ekran, który pokazywał pięć nieodebranych połączeń od mamy oraz trzy od taty.
Wiedziała, że jej rodzice łatwo nie odpuszczą, jednak była pewna, że tak szybko jej nie znajdą. Odblokowała telefon i wybrała numer do blondyna.
Po paru sygnałach zauważyła, że nic z tego nie będzie. Postanowiła odczekać kwadrans i spróbować ponownie. Tym razem się udało.
- Cześć skarbie, zapomniałam spytał o hasło do twojego laptopa.
- Tak, tak już. - mowił z przyśpieszonym oddechem.
- Ahgr... Pomocy!!! - usłyszała nagle nieznajomy głos w słuchawce i dziwny hałas.
- Co się dzieje?! - zapytała natychmiast przerażona.
- Nic, nic. Ktoś włączył telewizor. Odezwę się później. - odparł jeszcze szybciej.
Chłopak rozłączył się, ot tak. Natalia wstała z kanapy i przemierzała pokój w tą i z powrotem. Mimo że wyjaśnienie było sensowne, to bardzo przeraził ją ten krzyk.
Czy jej chłopak jest w niebezpieczeństwie? Może powinna zadzwonić na policję?
Niestety, uświadomiła sobie, że nawet nie wie gdzie jej chłopak obecnie się znajduje. Postanowiła usiąść ponownie i dać sobie na wstrzymanie, w końcu Alan powiedział, że zaraz się odezwie.
Zaczęła spokojniej oddychać, aż w końcu ekran jej telefonu zaświecił się. Niestety była to tylko krótką wiadomość z hasłem do komputera i zapewnieniem, że wszystko w porządku. Dziewczyna przewróciła oczami, jednak nie było sensu drążyć ten temat.
Zostało jej tylko przyłożenie się do napisania porządnego listu motywacyjnego.
Wystukała hasło na klawiaturze i wzięła się do pracy. Starała się przemyśleć każde użyte słowo i wprowadzić przekonywujące argumenty. Wiedziała, że to od tego może zależeć decyzja ordynatorki. Postanowiła zignorować jej nagłą zmianę nastroju, pomyślała, że może błędnie odczytała jej zamiary.
Trzy godziny trudu i w końcu była zadowolona ze swojego dzieła. Wydrukowała niezbędne papiery i schowała je do folii.
Niestety jej przyszły mąż w dalszym ciągu nie wracał, co potęgowało jej niepokój.
Sprawy zawodowe chciała mieć już za sobą, więc ubrała wiosenny płaszczyk, założyła buty i wyruszyła w dalszą podróż.
Mimo że do szpitala na nogach był kawałek drogi, to jej to w ogóle nie przeszkadzało. Było piękne popołudnie i aż chciało się wyjść rozprostować nogi.
Z przyjemnością przechodziła między kolejnymi uliczkami, o dziwo wiele innych ludzi również postanowiło opuścić swoje cztery ściany i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Spacerując dalej, nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi, aż do pewnego momentu.
Sylwetka mężczyzny nagle wyłoniła się przed nią i jeszcze szybciej przeszła obok, pozostawiając po sobie zniewalająco męski i niezwykle pociągający zapach. To był pierwszy raz, kiedy zielonooka bez namysłu, niejako instynktownie, obróciła się za jakimś facetem. Niestety nie zdążyła już dostrzec właściciela tych uwodzących perfum.
Blondyn wraz ze swoją ukochaną wsiadł do auta, by następnie wywieźć ją w nieznanym kierunku. Zielone oczy uważnie przyglądały się mijającemu otoczeniu. Chociaż nie była tu pierwszy raz, to jeździli po nieznanej jej okolicy. W tych wszystkich budynkach, zauważyła w końcu coś co ją zainteresowało.
Dotknęła szybko jego dłoni, którą trzymał na kierownicy i powiedziała:
- Zatrzymaj się!
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, jednak zjechał na pierwsze, lepsze pobocze i zatrzymał pojazd.
- O co chodzi? - spytał.
- Mogę tam iść? - odparła pytaniem, wskazując palcem na duży biały budynek.
Niebieskooki zmarszczył lekko brwi.
- Szpital? Po co chcesz tam isc?
- Skoro mam tutaj zostać, to wypadałoby znaleźć jakąś pracę. - oświadczyła dumnie.
Jednak zauważyła, że ten pomysł niezbyt podoba się Alanowi, jego mina świadczyła, jakby Natalia poważnie uraziła jego dumę.
- Skarbie... - westchnął. - Nie musisz pracować. Zapewnię ci wszystko czego zapragniesz, więc nie idź tam.
- O nie, nie. - odparła natychmiast. - Nie po to studiowałam pięć lat, by teraz siedzieć w domu i pachnieć.
- Mi by to nie przeszkadzało. - wzruszył ramionami.
Dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie do niego, mimo że blondyn wzrok miał utkwiony w szybie, to wiedziała, że jej przyszły mąż, nie zabronić jej spełniać się zawodowo.
- Alan, wiem że będziesz się o mnie troszczył, ale odcięłam się od rodziców by wreszcie samodzielnie stanąć na nogach. Nie utrudniaj mi tego. - starała się jak najłagodniej to wytłumaczyć.
Niebieskooki westchnął ponownie oraz odwrócił wzrok, by spojrzeć na nią. Widział tą zaciekłość w jej oczach i już wiedział, że ta sprawa nie podlega tak naprawdę dyskusji.
- Niech ci będzie. - wymruczał, jednak kiedy dojrzał jej szeroki, kącik jego ust również się podniósł.
- Ale załatwmy to jak najszybciej. - dodał.
Chłopak ponownie ruszył autem, tym razem jednak w innym kierunku. Podjechał na parking szpitalny i zaparkował.
- Mam iść z Tobą? - spytał przyjacielsko.
- Nie, dziękuję. Chcę zrobić to sama. - wyjaśniła.
Blondyn tylko przytaknął, następnie oparł głowę o siedzenie i przymknął oczy.
W tym czasie dziewczyna pełna nadziei ruszyła w stronę budynku, chociaż nie miała przy sobie żadnych papierów, to postanowiła spytać o samą możliwość pracy tutaj.
Im bardziej w głąb wchodziła, tym bardziej ową nadzieję traciła. Zaczęła dostrzegać jak bardzo różni się szpital w stolicy od tego w jej rodzinnym mieście.
Wnętrze było pomalowane na jasne beżowe kolory, a ściany były przyozdobiony dużymi fotografiami. W dodatku nie spotkała żadnej osoby z personelu, która byłaby chociaż zbliżona do niej wiekowo.
Wiedziała, że ze względu na brak doświadczenia ma nikłe szansę na zatrudnienie w takim miejscu.
Gdy w końcu doszła do biura ordynatora, miała ochotę wiać z powrotem do auta, jednak nie chciała dawać tej satysfakcji Alanowi.
Z szybko bijącym sercem zapukała do drzwi, a następnie weszła do środka.
- Dzień dobry. - przywitała się z uśmiechem.
- Witam. W czym mogę pomóc? - odparła kobieta, której było bliżej do emerytury niż do wieku Natalii.
Ordynatorka odłożyła na bok stos papierów, które przed chwilą przyglądała.
- Nazywam się Natalia Malinowska, chciałbym o coś zapytać.
- Proszę, usiądź. - wskazała na miejsce przed sobą. Szatynka posłusznie tak zrobiła.
- Przeprowadziłam się tu niedawno z Poznania, po zakończeniu studiów medycznych na lekarza. Chciałabym się dowiedzieć, czy jest jakaś szansa na zatrudnienie się tutaj. - postawiła sprawę jasno.
Kobieta przestała ukrywać swój brak zainteresowania, w momencie w którym dowiedziała sie o co chodzi.
- Szansę zawsze jakieś są. - odparła. - Jednak w tym wypadku są one bardzo znikome. Nasz szpital ma profesjonalny personel i od nowych pracowników również tego wymagamy. A nie sądzę, żeby osoba prosto po studiach miała coś do czynienia z profesjonalizmem.
Chłodny ton całkowicie oziębił resztkę nadziei, która gdzieś tam jeszcze była w jej sercu. Czuła się niesprawiedliwie potraktowana, mimo że znała realia na rynku pracy.
- Rozumiem... - już miała się żegnać, kiedy nagle drzwi do biura się otworzyły.
Obie kobiety teraz wpatrywały się w młodego blondyna, stojącego w przejściu.
- Oj.. przepraszam. - powiedział szybko Alan.
Niebieskie tęczówki najpierw spotkały się ze wzrokiem ordynatorki a dopiero później ze zdziwionym spojrzeniem ukochanej.
- Jakby co, czekam na zewnątrz. - wypalił głupi uśmiech i wyszedł.
Dziewczyna czuła się już całkowicie spalona, nie rozumiała czemu jej chłopak tak nagle tu wparował, a to na prawo nie świadczyło p niej dobrze.
Starsza kobieta jeszcze przez chwilę przyglądała się szatynce w zdezorientowaniu.
- Bardzo przepraszam za niego. Ja już lepiej pójdę. - wstała z krzesła z zamiarem szybkiej ucieczki.
- Proszę usiąść! - powiedziała stanowczo ordynatorka.
Natalia jeszcze bardziej zdezorientowana wróciła na miejsce. Dostrzegła lekki uśmiech u kobiety, co lekko ją przeraziło.
- Posłuchaj, słońce. - powiedziała troskliwym tonem. - To że szukamy głównie profesjonalistów, nie znaczy, że nie możemy z ciebie profesjonalistki zrobić. Jestem coraz starsza więc najwyższy czas postawić na młodsze pokolenie. - mówiła z coraz większym temperamentem.
Młoda kobieta nie wiedziała co się właśnie dzieje. Była pewna, że ordynatorka nie jest w ogóle nią zainteresowana, w dodatku nie ma żadnego doświadczenia, a tu nagle zmieniła swoje zdanie o 180 stopni.
- Naprawdę? - spytała dla pewności.
- Tak, przygotuj swoje papiery oraz list motywacyjny, jeśli dasz radę, to dostarcz mi to jeszcze dzisiaj. To wszystko. - odparła spokojnie.
- Dziękuję pani bardzo! Na pewno dam radę.
Wstała, pokłoniła się i wyszła.
Wprost przed nią opierał się o ścianę jej przyszły mąż. Zanim obdarzył ją wzrokiem, wpatrywał się w zamykające się drzwi.
- Jak poszło? - spytał z uśmiechem.
Szatynka złapała go za rękę i wyprowadziła z budynku, chłopak tylko przyglądał się jej z zaciekawieniem. Gdy doszli do auta w końcu się zatrzymała.
- Nie wiem co o tym myśleć. Najpierw byłam pewna, że nic z tego nie wyjdzie, a później nagle się zmieniła i zaproponowała bym przyniosła swoje papiery. - opowiadała wszystko, będąc jeszcze w mętliku.
- To świetnie, przecież tego właśnie chciałaś. - pokazał swoje białe ząbki w uśmiechu.
- No tak... A właściwie to po co przyszedłeś? Miałeś czekać w aucie.
- Trochę długo to trwało, a nie chciałem byś się zgubiła. Możemy jechać dalej?
- Ah.. Jasne - odparła.
Wsiedli ponownie do auta i ruszyli. Natalia postanowiła nie roztrząsać tej sprawy, tylko uwierzyła w swoje szczęście. Czas miał pokazać, czy naprawdę dostanie tą pracę.
Po około dwudziestu minutach jazdy, zatrzymali się przed domkiem jednorodzinnym. Blondyn wyszedł pierwszy z auta i otworzył drzwi swojej partnerce.
- Tutaj mieszka mój bliski przyjaciel, na pewno go polubisz.
Dziewczyna niepewnie przytaknęła, a następnie prowadzona przez ukochanego stanęła przed czerwonymi drzwiami. Rozległ się głośny dźwięk dzwonka i już po chwili drzwi zaczęły się otwierać.
Przed parą stanął wysoki mężczyzna, dobiegający trzydziestki, brunet posiadający śmieszną kozią bródkę.
- Alan, cześć. - twarz gospodarza natychmiast się rozpromieniła.
Przyjaciele uścuskali się na powitanie.
- Wchodźcie. - zaprosił ich serdecznie.
Weszli do salonu i ponownie stanęli naprzeciw siebie.
- Jestem Kamil. - wyciągnął przyjacielsko dłoń, którą ona od razu uścisnęła.
- Natalia. - odparła z uśmiechem.
Niebieskooki objął ramieniem swoją kobietę.
- To moja dziew... narzeczona. Zamierzamy się pobrać. - oświadczył prosto z mostu.
Właściciel stał w pierwszym momencie w lekkim osłupieniu, lecz zaraz po tym natychmiast ich obydwoje uściskał.
- Tak się cieszę! - rozbrzmiał jego wesoły głos. - W końcu nasz Alanek dorasta.
Natalia czuła ciepło na sercu, cieszyła się, że została tak miło przyjęta przez Kamila.
- Kochanie, co się dzieje?
Wszystkie spojrzenia skupiły się teraz na kobiecie stojącej w przejściu. Była średniego wzrostu i miała kruczoczarne włosy, a co najważniejsze i najbardziej widoczne, miała wystający już spory brzuszek.
- Skarbie, Alan się żeni! - wyjaśnił radośnie.
Żona gospodarza zilustrowała dziewczynę stojąca koło jej męża.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. - powiedziała z uśmiechem.
Szatynka wyszła przed szereg i powiedziała:
- Mam na imię Natalia.
- Miło mi, Weronika. Zaopiekuj się Alanem, to wciąż jeszcze duży dzieciak. - puściła jej oczko.
- Usiądźcie. - zachęcił ich mężczyzna. - Czego się napięcie? Kawa? Herbata?
- Kawy. - odparł blondyn.
- A ja herbatę owocową, jeśli masz. - rzekła dziewczyna.
Mężczyzna wyszedł do kuchni, a jego żoną usiadła z młodą parą.
Zielonooka chociaż bardzo się starała, to nie mogła oderwać wzroku od jej sporych już rozmiarów brzuszka, co nie uszło uwadze kobiety.
- To będzie chłopczyk. - odparła na jej nieme pytanie. - Chcesz dotknąć? Akurat trenuje karate.
- Bardzo chętnie.
Dziewczyna usiadła obok i położyła swoją dłoń na jej brzuchu. I rzeczywiście już po chwili poczuła urocze kopnięcie.
- A co z wami? Chcecie mieć dzieci?
Para spojrzała po sobie z lekkim zawstydzeniem.
- Emm... jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. - odrzekła szatynka.
- W przyszłości na pewno, ale nie będziemy się spieszyć. - wyjaśnił blondyn.
- Mądra decyzja, nacieszcie się sobą póki co. - uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
Jej mąż właśnie wrócił z kuchni i położył swą kubki obok nich. Zasiadł obok swojej żony i również dotknął jej brzucha, by poczuć synka.
Dalszy czas spędzili na wspólnej rozmowie, a Natalia z każdą chwilą coraz bardziej cieszyła się z nowych znajomych. W Poznaniu była zbyt zajęta nauką, by pogłębić z kimś swoją znajomość.
Ponownie tego dnia telefon blondyna przerwał mu jego moment wytchnienia.
- Dajcie mi chwilę. - chwycił za telefon i wyszedł z salonu.
Natalia odprowadziła go wzrokiem, jednak wiedziała, że tym razem również nic nie usłyszy.
- Musisz się przyzwyczaić. - szepnęła jej Weronika.
- Tak, pewnie tak. - wzruszyła ramionami.
Zielonooka dopiła do końcu swoją herbatę i w końcu jej ukochany wrócił.
- Wszystko w porządku? - wyrwał się pierwszy Kamil.
- Powiedzmy. - zerknąć na swoją narzeczoną. - Coś tam się nie zgadza w papierach, więc muszę jechać to załatwić.
- Rozumiem, ale fajnie, że wpadliście. - odparł jego przyjaciel.
- Jasne, to my się już zbieramy.
Chwycił dłoń swojej ukochanej i wyszli razem z domu powoli powiększającej się rodziny, wsiedli do auta i odjechali.
- Przepraszam Natalia, że znowu zostawiam cię samą. Postaram się to szybko załatwić.
- Nic się nie stało, rozumiem że masz dużo spraw na głowie, tylko się nie przemęczaj. - odparła troskliwie.
- Zawieźć cię gdzie konkretnie czy chcesz wrócić do hotelu?
- Do hotelu, muszę jeszcze przygotować dokumenty do szpitala. - wyjaśniła.
- No tak, możesz skorzystać z mojego laptopa jeśli chcesz.
Chłopak odwiózł ją na miejsce i pojechał w swoją stronę.
Dziewczyna teraz już samodzielnie udała się do pokoju 313 by móc spokojne zająć się swoimi sprawami.
Dotarła do apartamentu na 40 piętrze i zaczęła poszukiwania laptopa. Znalazła go na stoliku w salonie, więc zabrała się do pracy. Włączyła urządzenie i już napotkała pierwszy problem w formie prośby o hasło. Nie pomyślała wcześniej by o nie zapytać, a Alan najwyraźniej również zapomniał w przypływie emocji.
Sięgnęła po swój wyciszony telefon, spojrzała na ekran, który pokazywał pięć nieodebranych połączeń od mamy oraz trzy od taty.
Wiedziała, że jej rodzice łatwo nie odpuszczą, jednak była pewna, że tak szybko jej nie znajdą. Odblokowała telefon i wybrała numer do blondyna.
Po paru sygnałach zauważyła, że nic z tego nie będzie. Postanowiła odczekać kwadrans i spróbować ponownie. Tym razem się udało.
- Cześć skarbie, zapomniałam spytał o hasło do twojego laptopa.
- Tak, tak już. - mowił z przyśpieszonym oddechem.
- Ahgr... Pomocy!!! - usłyszała nagle nieznajomy głos w słuchawce i dziwny hałas.
- Co się dzieje?! - zapytała natychmiast przerażona.
- Nic, nic. Ktoś włączył telewizor. Odezwę się później. - odparł jeszcze szybciej.
Chłopak rozłączył się, ot tak. Natalia wstała z kanapy i przemierzała pokój w tą i z powrotem. Mimo że wyjaśnienie było sensowne, to bardzo przeraził ją ten krzyk.
Czy jej chłopak jest w niebezpieczeństwie? Może powinna zadzwonić na policję?
Niestety, uświadomiła sobie, że nawet nie wie gdzie jej chłopak obecnie się znajduje. Postanowiła usiąść ponownie i dać sobie na wstrzymanie, w końcu Alan powiedział, że zaraz się odezwie.
Zaczęła spokojniej oddychać, aż w końcu ekran jej telefonu zaświecił się. Niestety była to tylko krótką wiadomość z hasłem do komputera i zapewnieniem, że wszystko w porządku. Dziewczyna przewróciła oczami, jednak nie było sensu drążyć ten temat.
Zostało jej tylko przyłożenie się do napisania porządnego listu motywacyjnego.
Wystukała hasło na klawiaturze i wzięła się do pracy. Starała się przemyśleć każde użyte słowo i wprowadzić przekonywujące argumenty. Wiedziała, że to od tego może zależeć decyzja ordynatorki. Postanowiła zignorować jej nagłą zmianę nastroju, pomyślała, że może błędnie odczytała jej zamiary.
Trzy godziny trudu i w końcu była zadowolona ze swojego dzieła. Wydrukowała niezbędne papiery i schowała je do folii.
Niestety jej przyszły mąż w dalszym ciągu nie wracał, co potęgowało jej niepokój.
Sprawy zawodowe chciała mieć już za sobą, więc ubrała wiosenny płaszczyk, założyła buty i wyruszyła w dalszą podróż.
Mimo że do szpitala na nogach był kawałek drogi, to jej to w ogóle nie przeszkadzało. Było piękne popołudnie i aż chciało się wyjść rozprostować nogi.
Z przyjemnością przechodziła między kolejnymi uliczkami, o dziwo wiele innych ludzi również postanowiło opuścić swoje cztery ściany i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Spacerując dalej, nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi, aż do pewnego momentu.
Sylwetka mężczyzny nagle wyłoniła się przed nią i jeszcze szybciej przeszła obok, pozostawiając po sobie zniewalająco męski i niezwykle pociągający zapach. To był pierwszy raz, kiedy zielonooka bez namysłu, niejako instynktownie, obróciła się za jakimś facetem. Niestety nie zdążyła już dostrzec właściciela tych uwodzących perfum.